Wpływy, jakie gminy osiągają z mandatów płaconych przez kierowców za przekroczenie prędkości, są kolosalne. Z danych MSWiA wynika, że w 2009 r. za naruszenie zasad bezpieczeństwa ruchu drogowego – 2 mln wykroczeń – strażnicy miejscy nałożyli około miliona mandatów na kwotę 148 mln zł. Lwią ich część wystawiono kierowcom przyłapanym przez fotoradar.
Fotoradary ustawiają i policja, i straż miejska. Ta ostatnia często z powodu kosztów wynajmuje te urządzenia od prywatnych firm. MSWiA skontrolowało straże, które dzierżawią fotoradary. Wyniki są alarmujące.
– Fotoradary są przez niektóre gminy wykorzystywane jak maszynka do zarabiania pieniędzy – mówi „Rz” wiceminister Adam Rapacki, wiceszef MSWiA, na którego zlecenie sprawdzono 70 straży.
Strażom wolno dzierżawić te urządzenia, ale umowy, jakie zawierają z prywatnymi firmami, muszą być zgodne z obowiązującym ustawodawstwem, m.in. z ustawą o ochronie danych osobowych. A często dochodziło tu do nieprawidłowości. Jakich?
Przede wszystkim stosowano prowizyjny system opłat za dzierżawę fotoradarów, czyli uzależnianie ich od liczby zapłaconych mandatów. – Im więcej było mandatów, tym więcej pieniędzy wpływało do kasy prywatnej firmy – wyjaśnia wiceminister Rapacki i zaznacza, że taki sposób rozliczeń jest sprzeczny z instrukcją MSWiA z 2008 r. Chodzi o to, że firma, która daje fotoradar nie może mieć udziału we wpływach gminy z mandatów. Przy prowizyjnym systemie tak się dzieje. W woj. śląskim były cztery takie przypadki. Taką zasadę przyjęto też w Międzyrzecu Podlaskim.