Problem z interpretacją pojawił się w związku z wprowadzoną od tego roku 5-proc. stawką VAT na książki (dotychczas obowiązywała stawka 0 proc.). Rozporządzenie Ministerstwa Finansów podaje, że przejściowo, do końca kwietnia tego roku, zerową stawkę VAT na książki mogą jeszcze stosować te podmioty, które obracają książkami zarejestrowanymi w spisie dostawcy przed końcem ubiegłego roku lub przekazanymi do dystrybucji przed 1 stycznia tego roku.
Okazuje się, że przejściowa stawka zerowa nie obowiązuje sprzedawców w przypadku niektórych książek. Wydawcy muszą się postarać, żeby w wybranych sytuacjach stawka zerowa obejmowała ich książki. – Wydawcy muszą teraz zrobić spis z natury i mieć dokumenty na temat każdej takiej książki, co czasem jest trudne – mówi Piotr Marciszuk, prezes Polskiej Izby Książki.
Problemem jest że przejściowa stawka nie obejmuje już hurtowni sprzedawców w przypadku książek, które wydawcy drukowali przed końcem 2010 roku na własnym papierze (w przeciwieństwie do tych wydrukowanych na papierze drukarni). – A na własnym papierze często drukują najwięksi wydawcy, którzy na rynku mają mocną pozycję – mówi Marciszuk.
W takiej sytuacji istnieje zagrożenie, że sprzedawcy mogą naciskać na wydawców objętych ulgami, które ich już nie obowiązują, by ci rekompensowali im niższą marżę uzyskiwaną na sprzedaży książek. Teoretycznie sposobem na odrobienie tej straty może być podniesienie cen tych książek. Wtedy jednak czytelnik byłby mocno zdezorientowany, znajdując w księgarniach identyczne książki z różną ceną w zależności od tego, kiedy dotarły do sprzedawcy.
Jak uspokaja PIK, książki, których przejściowa zerowa stawka na etapie sprzedaży już nie obejmie, to na rynku zdecydowana mniejszość. Zdaniem Marciszuka raczej nie dojdzie do podwyższania ich cen. – Koszt zmiany ceny w hurcie - zorganizowania zwrotu książek i ich przemetkowania - jest wyższy niż wydatki związane z wyższym VAT – ocenia.