Na tym założeniu ma być oparta wysokość wypłat dla tych, którzy z powodu katastrofy ekologicznej stracili źródła dochodów – ogłosił Kenneth Feinberg, prawnik zarządzający wartym 20 miliardów dolarów funduszem stworzonym przez BP specjalnie na ten cel.
Feinberg zaproponował odszkodowania w wysokości dwukrotności utraconych zysków w 2010 roku. Czterokrotność mają dostać poławiacze ostryg, ponieważ oni dłużej będą odczuwać skutki wycieku ropy. W zamian za czeki od BP – które będzie można otrzymać jeszcze w lutym – poszkodowani muszą się zrzec praw do pozywania koncernu do sądu.
Przedsiębiorcy z Luizjany, Missisipi, Alabamy i Florydy – m.in. hotelarze, restauratorzy, organizatorzy rejsów po zatoce etc. – uważają jednak, że takie wyliczenia prawnika to jakaś kpina. – On prosi ludzi, by zrzekli się swoich praw za jakieś grosze. Wątpię, by ktokolwiek się na to zgodził. To obraźliwe i niewiarygodne – mówił Mike Helmer, przedsiębiorca z Luizjany cytowany przez BBC.
Fundusz, którym kieruje Kenneth Feinberg, powstał w wyniku kompromisu między BP a Białym Domem walczącym o wypłaty odszkodowań dla tysięcy poszkodowanych w wyniku największej katastrofy ekologicznej w historii USA. Sędzia federalny nakazał jednak w tym tygodniu Feinbergowi, by przestał przedstawiać się jako osoba „neutralna” czy „niezależna” w sporze między poszkodowanymi a koncernem i zaczął mówić, że reprezentuje interesy BP. Do tej pory koncern wypłacił odszkodowania o łącznej wartości ok. 3,4 mld dol. Ok. połowa z z 485 tys. roszczeń została odrzucona.
Nie wiadomo, czy optymistyczne założenia Feinberga się sprawdzą. W środę amerykańskie władze ogłosiły już zniesienie zakazu połowu krewetek w części Zatoki Meksykańskiej.[i] —Jacek Przybylski z Waszyngtonu[/i]