Rychła sprzedaż litewskiej spółki wydaje się w tej sytuacji coraz mniej prawdopodobna. Jak wynika ze wstępnych danych, które tuż przed świętami przekazał PKN Orlen, w I kwartale tego roku Możejki przerobiły blisko 2,2 mln ton ropy naftowej.

To oznacza, że jako jedyna rafineria z grupy zwiększyła wykorzystanie mocy produkcyjnych – z 67 proc. przed rokiem do 85 proc. teraz. W tym czasie – głównie z powodu przestojów remontowych – zdolności przerobowe w rafinerii w Płocku skurczyły się z 93 proc. do 87 proc., natomiast zakładów należących do czeskiego Unipetrolu – z 74 proc. do zaledwie 69 proc.

Zanim jeszcze koncern opublikował wstępne dane operacyjne, Łukasz Prokopiuk z DM IDM szacował, że Możejki mogły zrekompensować zarówno spadek przerobu w Polsce i Czechach, jak i wynikające z tego niższe wyniki finansowe. Jedno z tych założeń już się sprawdziło: dzięki litewskiej firmie przerób surowca w orlenowskich zakładach wzrósł o ponad 3 proc. To, czy sprawdzą się również szacunki dotyczące rezultatów finansowych, okaże się za trzy dni. Pełne dane dotyczące minionego kwartału płocki koncern ma opublikować 29 kwietnia. To, że sytuacja w litewskim zakładzie poprawia się, można było zauważyć już przy okazji ogłoszenia wyników grupy za ostatni kwartał zeszłego roku. Już wtedy pojawiły się głosy, że zmiana status quo może spowodować, że zarząd Orlenu inaczej spojrzy na ewentualną sprzedaż Możejek. Teraz wydaje się to jeszcze bardziej prawdopodobne.

– Orlen jednak zrezygnuje ze sprzedaży litewskiej rafinerii – mówi  Radim Kraule, analityk z czeskiego banku Ceska Sporitelna. Z kolei w opinii Petera Tordaia z KBC Securities, jeśli miałoby jednak dojść do takiej transakcji, nie należy się jej spodziewać w ciągu najbliższego roku. – Na rynku nie widać podmiotów, które byłyby gotowe zapłacić za Możejki taką sumę, która satysfakcjonowałaby zarząd polskiego koncernu – deklaruje węgierski analityk. Ta kwota to ponad 2 mld dol.