Sezon zakupów związanych ze świętami Bożego Narodzenia to dla sieci handlowych najważniejszy okres w roku. Kupowane przy tej okazji są nie tylko większe ilości produktów spożywczych, ale głównie chodzi o budżet na prezenty. Branżowa organizacja National Retail Federation (NRF) szacuje, że w tym roku suma wydatków na ten cel tylko w USA wyniesie 465,6 mld dol. Szczególnie dobrą informacją jest, że wydatki już drugi rok z rzędu rosną po wyjątkowo słabych latach 2008 oraz 2009. Przez ostatnie dziesięć lat średniorocznie rosły o 2,6 proc.
– Detaliści są optymistami, że połączenie atrakcyjnych promocji oraz odpowiednia oferta pomogą zachęcić klientów ostrożnie wydających pieniądze na tegoroczne zakupy – mówi Matthew Shay, prezes NRF. – Bezdyskusyjne jest, że sytuacja jest dużo lepsza niż w 2008 czy 2009 r. – dodaje.
Ekonomiści podkreślają, że od 14 miesięcy w USA nieprzerwanie rośnie sprzedaż detaliczna, co jest także dobrym prognostykiem na kolejne miesiące. Spada też zadłużenie amerykańskich gospodarstw domowych.
Głównym zagrożeniem dla detalistów jest relatywnie wysokie jak na ten kraj bezrobocie. – Nie pomaga też sytuacja na rynkach finansowych oraz rosnące ceny. Zobaczymy, jak na taką kombinację zareagują konsumenci – mówi Jack Kleinhenz, główny ekonomista NRF.
Detaliści szacują, że zatrudnią w związku ze zwiększonym ruchem w sklepach ok. 480 – 500 tys. dodatkowych pracowników sezonowych. W ubiegłym roku zatrudnienie w tym sezonie wzrosło o 495 tys. osób. Amerykanie jednak podobnie jak inne nacje coraz chętniej, zwłaszcza świąteczne prezenty, kupują w Internecie, dlatego przyrost zatrudnienia w tradycyjnych sklepach nie jest tak wysoki.