Na rynku samochodów próżno oczekiwać zmiany na lepsze. Po słabym końcu ubiegłego roku przyszedł jeszcze gorszy początek obecnego. Liczba rejestrowanych nowych aut osobowych stopniała do 24,2 tys.
Minął apetyt na luksus
To co prawda więcej niż w styczniu przed rokiem (tamten był wyjątkowo słaby, bo skończyła się kratka), ale o przeszło jedną dziesiątą mniej niż miesiąc wcześniej. W pierwszej dziesiątce marek o największej sprzedaży trzech importerów – Ford, Hyundai i Renault – odnotowało spadki rejestracji dwucyfrowe. Dołowały także stosunkowo odporne na kryzys marki premium, w tym wielka niemiecka trójka: Mercedes zmniejszył liczbę rejestrowanych aut o prawie 30 proc. w porównaniu z grudniem, BMW o ponad 28 proc., a Audi o przeszło 43 proc. Stycznia nie będą także wspominać dobrze importerzy Land- Rovera czy Infiniti, które w relacji miesiąc do miesiąca zaliczyły spadki po 37 i 43 proc.
Na tym tle zaskakujący wydaje się prawie 32-procentowy wzrost styczniowej sprzedaży Chevroleta (1272 zarejestrowane auta), który o blisko 1,5 pkt proc. zwiększył swój udział w rynku, jak burza wszedł do pierwszej dziesiątki najlepiej sprzedających się samochodów. Jeszcze tylko Mazda i Jeep poprawiły w ciągu miesiąca swoją sprzedaż.
Na zmianę negatywnego trendu nie ma co liczyć. – To będzie słaby rok, jeszcze gorszy od kiepskiego poprzedniego – uważa dyrektor generalny Ford Polska Adam Kołodziejczyk. Jego prognoza to spadek całego rynku o 10 – 15 proc. W ubiegłym roku rejestracje aut osobowych sięgnęły 275 tys. Rok wcześniej – prawie 314 tys.
Osiągneliśmy dno?
Większy optymizm zachowuje natomiast dyrektor handlowy Citroe..n Polska Jerzy Prządka: – Dno już osiągnęliśmy. Teraz przez jakiś czas będziemy po nim szurać, więc w tym roku rynek powinien pozostać na poziomie ubiegłorocznym.