W środę rozpoczęto mediacje, które za zgodą zainteresowanych prowadzi wicemarszałek województwa podkarpackiego Zygmunt Cholewiński. Zarzewiem konfliktu stały się związkowe żądania, aby dobrodziejstwami pakietu socjalnego, wynegocjowanego podczas prywatyzacji cywilnej części huty, objąć pracowników wypożyczonych przez Liugong z niesprywatyzowanej spółki HSW. – Przez ostatni rok ludzie pracowali obok siebie, Liugong regularnie przedłużał im angaż, a teraz odmawia należnej gratyfikacji – tłumaczy Henryk Szostak, przewodniczący „Solidarności" w HSW. Związkowcy poczuli się też rozczarowani, że nie dostali zwyczajowych świątecznych bonusów, a teraz właściciel uchyla się od rozmów na temat przyszłych podwyżek i polityki płacowej.
280 mln zł zapłacił chiński inwestor za cywilną część HSW
Przez rok, jaki upłynął od wejścia Chińczykow do huty, związkowcy chwalili Liugong za rzetelne wykonywanie socjalnych zobowiązań i akceptowali plany rozwojowe. Jeszcze przed prywatyzacją strona społeczna wywalczyła premię prywatyzacyjną w wysokości 1,5 tys. zł netto na zatrudnionego. Obie strony przystały na harmonogram kilkuprocentowych, okresowych podwyżek w 2012 r. i 4,5-letnią gwarancję zatrudnienia.
– Nie rozumiemy teraz uporu pracodawcy: świadczenia należałoby uzupełnić ok. 130 pracownikom, którzy uczciwie zapracowali na sprawiedliwe potraktowanie – mówi przewodniczący Szostak. Liugong odmawia i wyjaśnia, że spór dotyczy ludzi użyczonych z firmy, która nie jest jego własnością.
Wszyscy jednak wiedzą, że w tle socjalnego konfliktu jest globalny kryzys i słabnąca koniunktura na rynkach maszyn budowlanych. Największa dotąd chińska inwestycja w Polsce, przejęcie rok temu cywilnej części Huty Stalowa Wola za niemal 300 mln zł, miało otworzyć drogę do ekspansji gospodarczej w naszym kraju przedsiębiorców z Państwa Środka. Ale słabnący popyt na ciężki sprzęt na globalnym rynku uderzył też w LiuGong, chiński koncern, który w najlepszych latach sprzedawał 60 tys. maszyn budowlanych i drogowych rocznie. Zatrudniająca 15 tys. pracowników giełdowa spółka (2,33 mld dol. przychodów w 2010 r., 22 zakłady w Chinach, przedstawicielstwa handlowe w 102 krajach) w ostatnich miesiącach zaczęła tracić impet.