Ten zestaw zmian w prawie energetycznym przygotowano przede wszystkim po to, by uchronić Polskę przed groźbą kar ze strony Unii Europejskiej. Bruksela zaskarżyła Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE, bo nie wdrożyliśmy w pełni dyrektyw dotyczących wewnętrznego rynku gazu ziemnego i energii elektrycznej. Grozi za to kara nawet 200 mln zł rocznie do czasu, gdy krajowe prawo zostanie dostosowane do regulacji UE.
Zdaniem krajowych ustawodawców uchwalenie małego trójpaku energetycznego w dużej mierze uchroni nas przed groźbą unijnych kar.
Rzecz jednak w tym, że prawnicy ostrzegają, że kompromisowe rozwiązania małego trójpaku są niewystarczające. Chodzi m.in. o brak wymaganego dyrektywą priorytetowego dostępu odnawialnych źródeł energii do sieci dystrybucyjnych i przesyłowych w zakresie przyłączania nowych mocy. Wprawdzie poprawki w tej sprawie zostały zgłoszone, ale negatywnie zaopiniowała je strona rządowa. Tymczasem sprawa dotyczy rynku o wielkim potencjale – nie tylko wielkich instalacji OZE należących do firm energetycznych, ale także tzw. mikroinstalacji, które pozwalałyby wytwarzać energię na własny użytek konsumentom. Docelowo określanych mianem prosumentów.
Druga kwestia, której prawdopodobnie nie da się rozwiązać małym trójpakiem, to brak przejrzystości na rynku zielonych certyfikatów
. - W toku dotychczasowych prac przyjęto rozwiązanie mówiące, że sprawozdanie o ilości wydawanych i umarzanych świadectw pochodzenia będzie publikowane w 25 dni po zakończeniu kwartału. Naszym zdaniem to niewystarczające i nie pozwoli na pełne monitorowanie nadwyżki stanu zielonych certyfikatów i na reakcję we właściwym czasie - ocenia Arkadiusz Sekściński, wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.