Przed z górą dziesięciu laty do firmy Pasieka Jaros Maciej w Łazisku pod Tomaszowem Mazowieckim zawitał tajemniczy cudzoziemiec. Przedstawił się jako emisariusz organizacji Slow Food i zażądał najlepszego z miodów, jakie miodosytnia wytwarza.
– Daliśmy mu kamionkę dwójniaku Koronnego. Wziął, zapłacił, pojechał. Ani przez chwilę w tę jego opowieść nie wierzyłem. W tych czasach kręciło się po firmach pełno najrozmaitszych picerów. A potem przyszło z Włoch zaproszenie na Salone del Gusto, słynny festiwal slow food w Turynie. I zawiadomienie, że eksperci uznali nasz miód za najlepszy na świecie. Chwalił go sam książę Karol – wspomina Maciej Jaros.
To osiągnięcie wiele osób uznać może za oczywiste, z natury rzeczy należące się Polsce jako ojczyźnie miodów, gdzie ich sycenie i picie należy do dziedzictwa narodowego. O miodzie wspominali wszak z sentymentem i szacunkiem nasi najwięksi, w tym Jan Kochanowski, Adam Mickiewicz i Henryk Sienkiewicz. Sprawa nie jest jednak aż tak prosta. Na dorocznym festiwalu miodów w Boulder w Górach Skalistych wystawia swe produkty ok. 400 wystawców, a liczba oferowanych tam gatunków sięga tysiąca. Miód pitny wytwarza się w różnych odmianach i różnymi sposobami w Australii, Afryce, obu Amerykach, właściwie na całym świecie. – To rynek niszowy i trudny – podkreśla Iwona Duda, specjalista ds. handlu i marketingu Spółdzielni Pszczelarskiej Apis w Lublinie.
Apis jest największym polskim producentem i eksporterem miodów pitnych. Wytwarza je od 1932 r. i już przed wojną zdobywał nagrody m.in. w Chicago, Belgradzie i San Antonio. Trójniak Staropolski Tradycyjny jako pierwszy z polskich miodów przeszedł procedurę certyfikacji uprawniającą do oznaczania go unijnym znakiem Gwarantowana Tradycyjna Specjalność.
Nikt po ziemi się nie toczy
Nigdzie na świecie nie wytwarza się tradycyjnymi metodami klasycznych miodów pitnych na tak wielką skalę. Perspektywy są obiecujące. Eksport wzrasta systematycznie rok do roku o kilkanaście procent, a w niektórych latach nawet o 20 proc.