Chęć wymiany samochodów kupionych przed kryzysem połączona z rabatami od producentów zrobiły swoje.
Jest to najwyższy wzrost od 2010 r., kiedy kilka europejskich rządów wprowadziło programy złomowania aut. Teraz złomowanie, ale prowadzone w bardzo rozsądny sposób, wydobyło z zapaści rynek hiszpański. Tam rząd nakazał pozbycie się starych aut w pełnym tego słowa znaczeniu. Dlatego rynek ruszył, a za nim inwestycje w hiszpańskie fabryki motoryzacyjne, m.in. Opla i Nissana. Z tego powodu też rynek hiszpański zanotował w I kw. wzrost o 11,8 proc., do 202 tys. nowych rejestracji.
W zasadzie tylko trzy kraje – Szwajcaria, Holandia i Belgia – zanotowały w I kw. spadek sprzedaży odpowiednio o 4,7, 6,7 i 0,4 proc. Rekord wzrostu pobił Cypr (+79 proc.), tyle że przy malutkim rynku – w marcu sprzedano tam niespełna 500 aut, a w I kw. niecałe 2100.
Rekordy wzrostu za I kw. biły też Polska i Bułgaria, gdzie sprzedaż urosła odpowiednio o 28,9 i 30,4 proc., choć tempem przebiła nas Portugalia (+40,5 proc.). Tyle że znów w Polsce ten wzrost oznacza sprzedaż 97,6 tys. aut, w Portugalii 33,9 tys., zaś w Bułgarii 4,6 tys.
Zdaniem Carlosa Da Silvy z IHS Automotive na rynek wrócili i klienci pojedynczy, i korporacje, które odnawiają flotę. Jednocześnie sprzedaż jest w wielu wypadkach dodatkowo wspierana zachętami finansowymi sięgającymi nawet 20 proc. ceny auta. Da Silva jednak ostrzega producentów i dilerów, że konsumenci tak przywykli do niższych cen, że bardzo trudno będzie je teraz podnieść.