W I kwartale, czyli szczycie sezonu nawozowego, Grupa Azoty kupiła niemal 36 proc. potrzebnego jej gazu poza Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem. Przed rokiem udział ten sięgał 22 proc. Producent nawozów, który jest największym konsumentem tego surowca w kraju, poszukuje jak najtańszych dostaw. Już teraz analizuje możliwości importu błękitnego paliwa przez budowany w Świnoujściu terminal gazu skroplonego LNG.

– Zakładamy, że będziemy uczestniczyć w rynku LNG. Trwają już żmudne prace przygotowawcze, zarówno jeśli chodzi o strukturę handlową, jak i techniczną. O wszystkim zadecyduje jednak rachunek ekonomiczny – podkreśla Wojciech Kozak, wiceprezes zależnych od grupy Zakładów Azotowych Puławy.

Dodaje, że spółka obserwuje ceny gazu w USA, a także analizuje koszty jego transportu. – Na wszystkie te elementy patrzymy uważnie i wcale nie zakładamy, że do Świnoujścia sprowadzać będziemy jedynie gaz amerykański. Liczymy na to, że rosnąca konkurencja i nadpodaż gazu na świecie spowodują, że do polskiego gazoportu napływać będą też statki z innych części świata – podkreśla Kozak. Celem grupy jest zakup do 50 proc. gazu z innych źródeł niż PGNiG.

Analitycy na razie ostrożnie wypowiadają się na temat możliwości wykorzystania przez Azoty gazoportu.

– Więcej szans dla spółki upatruję w budowie połączeń gazowych pomiędzy Polską a krajami ościennymi oraz w uwolnieniu hurtowego rynku gazu spod modelu taryfowego – przekonuje Tomasz Kasowicz, analityk DM BZ WBK.