Czy w Polsce przywiązujemy należytą wagę do bezpieczeństwa zdrowotnego, lekowego?
Bezpieczeństwo zdrowotne jest bardzo ważne, ale na początku nawiążę jeszcze do bezpieczeństwa militarnego i energetycznego. Pamiętamy, co wydarzyło się półtora miesiąca temu na Półwyspie Iberyjskim w Hiszpanii, ale też i Portugalii. Zabrakło tam na 24 godziny czy nawet nieco dłużej energii elektrycznej. Zauważmy, jakie wywołało to konsekwencje. I w tym kontekście spójrzmy na rynek nie tyle samego leczenia i szpitali, co na rynek leków. Co by się stało, jeśli byśmy dziś przez 12 godzin byli odcięci od energii elektrycznej? Oczywiście efektem byłby brak możliwości realizacji recept. Zamknięto by apteki i nie działałaby systemy informatyczne. Nie można by było używać e-recept i pobrać leków z apteki oraz zapłacić za nie, bo działałyby także terminale płatnicze. Zachwiane bezpieczeństwo energetyczne spowodowałoby gigantyczny problem związany z bezpieczeństwem lekowym. Natomiast samo bezpieczeństwo zdrowotne jest bardzo dużym wyzwaniem dla rządzących, gdyż leki musimy na pewien okres zabezpieczyć. Teraz w naszej opinii są one zabezpieczone na okres co najmniej pięciu, sześciu miesięcy.
A co dalej po pół roku?
To jest bardzo dobre pytanie. Problem polega też i na tym, że substancji czynnych do leków, które są produkowane w Polsce, nie mamy za wiele. Jest to dwadzieścia kilka procent naszego katalogu leków krytycznych, które produkujemy w kraju. Natomiast resztę sprowadzamy z krajów azjatyckich, głównie z Chin i z Indii.
Skoro ok. 80 proc. substancji czynnych do leków generycznych jest produkowanych w Azji, to czy nie potrzebujemy większej produkcji w Polsce i w Europie?