Przedstawiciele niemieckiego resortu obrony chcą mało ryzykownego istniejącego już śmigłowca o dużym udźwigu, co oznaczałoby, że głównym dostawca byłby Lockheed Martin albo Boeing. Ludzie z Airbusa twierdza kolei, że Amerykanie nie maja dość dużych maszyn spełniających potrzeby niemieckiego wojska, ale chcą zapoznać się z wymogami technicznymi po ogłoszeniu ich przez resort obrony zapewne w przyszłym roku.
Największy producent samolotów i śmigłowców w Europie i 7 firm niemieckich, w tym producent silników MTU Aero Engines poinformowało, że postanowiły wspólnie ubiegać się o uzyskanie wiodącej roli w realizacji tego projektu. - Chodzi o przyszłość niemieckiego przemysłu śmigłowcowego - stwierdził prezes Airbus Helicopters Deutschland, Wolfgang Schoder na branżowej konferencji.
Resort obrony zamierza wydać na ten projekt do 2029 r. 3,84 mld euro, choć cały program musi być jeszcze zatwierdzony przez parlament. Niemieckie firmy chcą, by resort oddzielił zamówienie na śmigłowce od prac certyfikacyjnych, zarządzania i prowadzenia projektu, co potrwa wiele lat.
- Ten program jest za duży, by Niemcy nie wzięły w nim udziału - powiedział Stefan Woelfle z Airbusa wojskowym i szefom firm biorącym udział w konferencji. - Nie ma niczego innego na horyzoncie - dodał Schoder i zauważył, że niemieckie prawo nie wymaga konkretnego niemieckiego wsadu w większych systemach sprzętu wojskowego, a wiele niemieckich firm mocno ucierpiało w ostatnich latach z powodu spadku popytu związanego z taniejącą ropą. Airbus i Boeing pracowały wspólnie przez 5 lat nad śmigłowcem o dużym udźwigu, ale zrezygnowały z tego w 2012 r. uznawszy, że biedzie to zbyt kosztowne.
CH-47 Chinnok Boeinga używany już przez 8 krajów NATO będzie teraz konkurować z Sikorsky CH-53K Lockheeda, przeprojektowaną wersja CH-53G, której używają Niemcy, a korpus marynarki USA zamierza używać ich w warunkach walki od 2019 r. W konferencji uczestniczyli przedstawiciele obu koncernów.