Biegły rewident to synonim najwyższej klasy specjalisty z sektora księgowo-finansowego. To również zawód zaufania publicznego. Wydawać by się mogło, że liczba chętnych do jego wykonywania powinna być bardzo duża. Tak jednak nie jest. Dobitnie pokazują to statystyki. Z danych, które udostępniła nam Polska Izba Biegłych Rewidentów, wynika, że na koniec 2017 r. było to odpowiednio 1563 i 3136. Dla porównania: rok wcześniej podmiotów było 1587, a biegłych 3195.
Audytor, czyli kto?
Jeśli przeanalizujemy dane również dla lat wcześniejszych, to zobaczymy, że liczba podmiotów systematycznie spada (na przykład w 2009 r. było ich ponad 1,8 tys.), a w przypadku biegłych również jest widoczny trend spadkowy, ale w latach 2011–2012 mieliśmy lokalną „górkę" z ponad 3,6 tys., natomiast ostry spadek zaczął się trzy lata temu.
Trudno wskazać jedną przyczynę takiego stanu rzeczy. Składa się na to mocne przeregulowanie rynku oraz utrzymująca się przez wiele lat presja na ceny badania sprawozdań finansowych. Nasi rozmówcy podkreślają, że gros biegłych rewidentów „przerzuciło" się na inne zawody, w szczególności na doradztwo.
– Już teraz, a w jeszcze większym stopniu w przyszłości, od audytora jest wymagana umiejętność analizy danych, holistycznego spojrzenia i oceny, wychwytywania anomalii, doskonałej znajomości procesów biznesowych i tego, jak powiązane są one z systemami IT – podkreśla Mariusz Dziurdzia, partner w dziale audytu w PwC. Wtóruje mu Magdalena Ludwiczak, partner w poznańskim biurze Rödl & Partner.
– W ostatnich latach oprócz klasycznej roli „badającego" biegły rewident jest konsultantem w wielu aspektach działalności spółki. To przede wszystkim doradca potrafiący łączyć i scalać płaszczyzny prawa, podatków i procesów gospodarczych. Dba o standardy pracy, zna większość błędów popełnianych przez przedsiębiorców i doskonale identyfikuje ryzyka związane z działalnością w danej branży – wymienia.