Listy ze świątecznymi życzeniami jeszcze nigdy nie były tak kosztowne. Za taką przesyłkę (list nierejestrowany, ekonomiczny, format S) trzeba zapłacić 3,3 zł. Dla porównania: wysłanie najtańszej korespondencji dziesięć lat temu kosztowało 1,55 zł. Według Deutsche Post (DP), która porównuje koszt nadania listu w 31 europejskich krajach, w ciągu pięciu lat cena standardowego listu nad Wisłą wzrosła o 74 proc.
Czytaj więcej
Państwowy moloch ledwo zipie: jego kluczowy biznes, czyli dostarczanie tradycyjnej korespondencji, załamał się, a listonosze domagają się podwyżek i grożą otwarciem miasteczka protestacyjnego.
Pod względem dynamiki stawia nas to na ósmym miejscu na kontynencie. A na tym nie koniec – od nowego roku podwyżki (od kilku do kilkunastu procent) szykują Poczta Polska (PP) i największy operator alternatywny Speedmail.
Możemy płacić więcej?
Zgodnie z nowym cennikiem PP koszt najtańszego listu sięgnie 3,60 zł. Podwyżka jednak nie powinna zaskakiwać, bo operator nie zmieniał cennika od trzech lat. Państwowa spółka tłumaczy swój ruch rosnącymi kosztami pracy i transportu, ogólnoświatowym wzrostem cen surowców i szybko kurczącym się rynkiem listów. Badania Urzędu Komunikacji Elektronicznej pokazują jednak, że aż 55 proc. z nas uważa ceny usług pocztowych za przystępne. W przypadku klientów instytucjonalnych ten odsetek jest jeszcze wyższy (71 proc.). Co ciekawe, ponad 42 proc. respondentów jest skłonnych płacić więcej, gdyby szło to w parze z podwyższeniem jakości i komfortu obsługi.