Unijna dyrektywa 2003/59 ma służyć poprawie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Wymaga ona od kierowców świadectwa kwalifikacji zawodowych (nazywanego KZ). Przepis ten zacznie obowiązywać w Polsce kierowców autobusów od 10 września 2008 roku, a dokładnie rok później kierowców samochodów ciężarowych. Dyrektywa ma podwyższyć poziom szkolenia kierowców pojazdów ciężarowych (o dopuszczalnej masie całkowitej powyżej 3,5 t) i autobusów. Kursy będą trwać minimum 280 godzin, w tym 20 godzin indywidualnej jazdy, z czego osiem godzin jazdy w warunkach szczególnych w ośrodku doskonalenia techniki jazdy samochodem (DTJS) lub na symulatorze. Dyrektywa została przeniesiona do prawa polskiego, ale nadal nie ma rozporządzenia mówiącego o zasadach przeprowadzania egzaminów dla instruktorów techniki jazdy. Ustawa – Prawo o ruchu drogowym oraz ustawa o transporcie drogowym, która weszła w życie na początku 2007 roku, wymaga wydania rozporządzenia dotyczącego instruktorów DTJS, którzy zajmą się szkoleniami także na prawo jazdy kategorii A i B. Powinno się ono pojawić we wrześniu ubiegłego roku. Instruktorzy DTJS mają szczególnie ważne zadanie w procesie szkolenia, bo jak zauważa Tomasz Piętka z Ministerstwa Infrastruktury, kierowca przeciętnie wytrzymuje 15 minut za kierownicą symulatora (z powodu nudności), więc przepustowość urządzeń będzie bardzo mała, a rocznie do przeszkolenia będzie 30 – 50 tys. kierowców zawodowych.

Za opóźnienie grożą Polsce kary, jednak ważniejsze jest to, że wśród fachowców od szkoleń projekt rozporządzenia przygotowany przez Ministerstwo Infrastruktury budzi grozę. Zakłada on, że nie będzie jednolitych w całej Polsce szkoleń dla instruktorów (bo nie przewiduje tego ustawa), ale zostaną oni wyłonieni jedynie na podstawie egzaminów przez pięcioosobowe komisje powołane przez wojewodów. – Potrzeba do nich ok. 60 osób, fachowców najwyższej klasy, którzy mają dobre opanowanie samochodu oraz zdolności i przygotowanie dydaktyczne. Tymczasem ja po 30 latach pracy w tej branży znam 10 – 15 takich osób – mówi właściciel jednej z najlepszych w Polsce szkół doskonalenia jazdy i przedstawiciel Polskiego Stowarzyszenia Motorowego Mariusz Stuszewski. PSM zrzesza szkoły doskonalące styl jazdy. Zgadza się z nim instruktor szkoły jazdy Volvo Bogusław Lieske. – Widzę duży problem, bo kandydaci do szkoleń mają małe umiejętności – mówi Lieske, który od ośmiu lat prowadzi kursy doskonalenia jazdy dla kierowców ciężarówek Volvo. Sekretarz Krajowej Rady Bezpieczeństwa Drogowego Andrzej Grzegorczyk dodaje, że podobny problem jest z egzaminowaniem kandydatów na instruktorów kursów na prawo jazdy kategorii B, chociaż system szkoleń jest od wielu dekad ulepszany. – Ci ludzie często nie potrafią nawet kręcić kierownicą – mówi.

– Nie ma programu przygotowania instruktorów, nie wiadomo więc, jaki jest cel szkolenia i jak mamy go osiągnąć – mówi Stuszewski. Dziwi się też, że przygotowując projekt rozporządzenia, ministerstwo nie korzystało z wiedzy, którą posiada np. Centrum Szkolenia Policji. – Prowadzi ono zajęcia dla instruktorów jazdy motocyklem na najwyższym światowym poziomie. Tymczasem ministerstwo w pierwszej wersji rozporządzenia o testach na instruktorów jazdy motocyklem domagało się np. jednoczesnego manewru hamowania i omijania przeszkody. Popełniło kardynalny błąd, bo jadąc motocyklem, hamuje się albo steruje, ale nigdy nie wykonuje tych czynności jednocześnie – wyjaśnia Stuszewski. Dodaje, że jeżeli projekt szkolenia instruktorów jazdy dla kierowców wejdzie w obecnym kształcie w życie, efektem będzie masowe szkolenie instruktorów dyletantów, a zamiast zmniejszenia ofiar ich liczba na drogach wzrośnie.

Projekt jest wadliwy i wynika z treści ustawy o zmianie ustawy o ruchu drogowym, która weszła w życie 3 stycznia 2007 roku. Żeby wprowadzić obowiązek szkoleń dla kandydatów na instruktorów DTJS i konieczny, przynajmniej dwuletni okres przejściowy, niezbędna jest kolejna zmiana ustawy, co jest czasochłonne. Resort uważa, że posłowie, np. z Komisji Infrastruktury, powinni wystąpić z poselską inicjatywą zmian. Z kolei posłowie czekają na inicjatywę ministerstwa. Statystyki wypadków są jednoznaczne – 90 procent zderzeń jest wynikiem błędu kierowcy i właśnie w edukacji leży klucz do większego bezpieczeństwa na polskich drogach – kończy Lieske.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora: r.przybylski@rp.pl