– Patrząc na prognozy wzrostu gospodarczego, od przyszłego roku wartość inwestycji zagranicznych powinna zacząć rosnąć – mówi Tomasz Konik z Deloitte. Według Adama Żołnowskiego z Pricewaterhouse-Coopers na taki scenariusz wskazuje spadek zapasów w firmach, który powinien zapowiadać wzrost produkcji. – W tej sytuacji inwestorzy powinni się ożywić – uważa Żołnowski.
Przedstawiciele Polskiej Agencji Informacji i Inwestycji Zagranicznych zakładają, że w 2010 r. zagraniczni przedsiębiorcy zainwestują w Polsce ponad 7 miliardów euro. W tym roku do tej kwoty jedynie się zbliżymy. Choć różnica się może okazać niewielka, będzie to duży przełom. Według UNCTAD już w ubiegłym roku wartość napływających inwestycji do Polski skurczyła się o przeszło jedną czwartą, czyli znacznie bardziej niż w pozostałych krajach nowej UE, a w obecnym spadnie o ponad 40 proc. Teraz się odbijemy. – Ten zwiększony napływ inwestycji będzie jednak widoczny dopiero w drugiej połowie roku – zastrzega prezes PAIIZ Sławomir Majman.
Według PAIIZ, która na różnym etapie prowadzi rozmowy w sprawie 131 projektów, w 2010 r. największe szanse na realizację mają inwestycje w nowoczesne usługi typu BPO (łączna wartość negocjowanych projektów to 83 mln euro). Drugim obiecującym sektorem ma być przemysł lotniczy (122 mln euro), kolejnymi – motoryzacja i przemysł chemiczny. W najbliższych czterech – pięciu miesiącach PAIIZ ma sfinalizować około 20 projektów. Wśród nich jest budowa sześciu zakładów produkcyjnych i ośrodka badawczo-rozwojowego z branży meblarskiej wartych 140 mln euro i mających przynieść ok. 800 miejsc pracy. Pojawią się dwa duże centra usługowe z kapitałem amerykańskim oraz trzy inwestycje lotnicze po 250 miejsc pracy każda. Podobną etatów ma zapewnić zakład produkujący części dla motoryzacji.
Wzrosły także szanse na ponowne przyciągnięcie firm koreańskich, które od pewnego czasu nie inwestują w Polsce. PAIIZ negocjuje z nimi budowę fabryk produkujących ekrany do telewizorów i monitorów wartych ponad 100 mln euro. Może się także pojawić inwestor z Tajwanu z dużym projektem w branży AGD. W 2010 roku najwięcej inwestorów pochodzić będzie z Europy Zachodniej, a nie jak dotychczas z USA. Co będzie przyciągać inwestorów do Polski? Już nie koszty pracy, bo niższe oferuje Rumunia czy Bułgaria. Liczyć będzie się natomiast ekonomiczna stabilizacja. – W kryzysie to dla inwestorów towar najbardziej deficytowy – twierdzi Majman.
Ale eksperci przestrzegają także przed zbytnim optymizmem. Zagraniczni inwestorzy w dalszym ciągu mają kłopoty z dostępem do kredytów. Ponadto w krajach, które do tej pory tradycyjnie dokonywały w Polsce największych inwestycji (USA czy Wielka Brytania), jest teraz znacznie mniej kapitału.