Ten rok ma być okresem stabilizacji. Załamania w portach nikt nie prognozuje. W 2012 roku trzy największy polskie porty morskie obsłużyły w sumie 63,1 mln ton, to o ok. 500 tys. ton więcej niż w roku 2011.
– Druga połowa roku pozwoliła portom morskim, głównie gdańskiemu, odrobić straty związane ze spadkiem przeładunków w pierwszym półroczu – mówi dr Maciej Matczak z Katedry Transportu i Logistyki AM w Gdyni.
Sytuacja jest stabilna
Jedynym portem, który obsłużył więcej ładunków niż w 2011 roku, był port morski w Gdańsku, w którym – jak wynika ze wstępnych danych – masa towarów wzrosła o ok. 1,5 mln tony. W Szczecinie i Świnoujściu masa towarów spadła o ok. 1 mln ton, a w Gdyni o ok. 0,1 mln tony.
– Można stwierdzić, że sytuacja na polskim wybrzeżu jest stabilna, zgodnie ze wstępnymi danymi zmiany poziomu przeładunków w ostatnim roku mieszczą się w granicach 5 proc. Można się więc spodziewać, że kolejny, bieżący rok będzie rokiem stagnacji.
Niepewność przyszłej sytuacji gospodarczej w Europie oddziałuje bowiem zarówno na poziom konsumpcji, jak i produkcji w kraju, co bezpośrednio uderza w transport morski i porty morskie. Wydaje się, że te proste czynniki wzrostu kształtujące krajowy rynek portowy wyczerpały się. Szczególnie ważny w bieżącym roku będzie więc geograficzny rozkład strumieni ładunków na Bałtyku. Dotyczy to zarówno ładunków masowych (głównie ropy naftowej obsługiwanej przez Gdańsk), jak i kontenerów. Kluczowe pytanie dotyczące najbliższej przyszłości bałtyckich portów odnosi się więc do tego, kto będzie obsługiwał wymianę handlową Rosji – podsumowuje dr Matczak.