Prawie 500 mln zł Związek Przemysłowców Donbasu chce wydać na nowy dok, który pozwoli na robienie rocznie 10 statków o długości do 230 metrów. Przyniesie to znaczne oszczędności i umożliwi sprzedaż zbędnych gruntów. Dok zastąpi bowiem trzy pochylnie, z których każda potrzebowała dodatkowych powierzchni magazynowych.
– Utrzymanie produkcji statków w Stoczni Gdańskiej jest w interesie Donbasu – wyjaśniał w piątek w Gdańsku Konstanty Litwinow, prezes ISD Polska, spółki należącej do Związku Przemysłowego Donbasu. W historycznej sali BHP uspokajał stoczniowców wzburzonych tym, że Unia żąda natychmiastowego zmniejszenia o dwie trzecie produkcji statków w kolebce „Solidarności”.
Ukraińcy nie zrezygnują z produkcji statków w Polsce i chcą negocjować z Komisją Europejską wysokość zwrotu pomocy publicznej do kasy państwa. Mają nadzieję, że z ekspertami unijnymi się porozumieją, bo ograniczenie produkcji w Gdańsku działa wyłącznie na korzyść stoczni azjatyckich. Prezes stoczni Andrzej Jaworski podkreśla, że w Europie nie produkuje się tego typu gazowców, jakie powstają w Gdańsku.
Prezes Litwinow nie wykluczył jednak ograniczenia produkcji statków na życzenie Komisji. Taki krok nie zachwieje ekonomicznymi podstawami spółki, która chce zarabiać także na budowie konstrukcji stalowych. Jednak do takiej pracy nie są potrzebni wykwalifikowani stoczniowi monterzy. Jeśli z powodu braku kontraktów na budowę kolejnych statków przez jakiś czas zabraknie dla nich zajęcia, mogą zrezygnować z pracy.
Andrzej Jaworski, prezes zarządu, zapewnia, że na taki najczarniejszy scenariusz władze stoczni są przygotowane – rozważają możliwość wysłania swoich pracowników na kontrakty zagraniczne na Ukrainę.