Spór o PZU mógł wrócić do polskiego sądu

Odszkodowanie, jakiego żąda Eureko za opóźnienie prywatyzacji PZU, jest przesadzone. Ale szanse na całkowite jego uniknięcie są, niestety, niewielkie

Aktualizacja: 15.04.2008 13:04 Publikacja: 15.04.2008 04:51

Spór o PZU mógł wrócić do polskiego sądu

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Rozpoczął się drugi etap arbitrażu przeciwko Polsce w sprawie PZU, który ma orzec o wysokości odszkodowania dla Eureko. Kiedy można się spodziewać wyroku?

Grzegorz Domański:

Oficjalnie wiadomo, że arbitrzy już się spotkali i przystąpili do dyskusji na temat wyroku dotyczącego wysokości odszkodowania. Nie sądzę jednak, że będzie to 35 miliardów złotych (tyle żąda od Polski Eureko za opóźnienie prywatyzacji PZU – red.). To jest marzenie ściętej głowy. Na podstawie doświadczeń stawiałbym, że wyroku można się spodziewać za dwa lata.

W ostatnim numerze „Przeglądu Prawa Handlowego” pod lupę wzięli panowie uzasadnienie do pierwszej części wyroku arbitrów, który uznał Polskę za winną opóźniania sprzedaży PZU. Twierdzą panowie, że jest ono niespójne i niechlujne. Dlaczego?

G.D.:

Nie jest tajemnicą, że na siedem procesów w międzynarodowych arbitrażach, w których inwestorzy występowali lub występują przeciwko Polsce, nasza kancelaria była lub jest zaangażowana w pięciu. Kiedy pracowaliśmy nad jedną ze spraw, wyrok w sprawie Eureko został podany do publicznej wiadomości i nasz przeciwnik do tego wyroku nawiązał. Wtedy też postanowiliśmy starannie go zbadać, żeby się przygotować do ewentualnej polemiki. Nie mieliśmy dostępu do żadnych akt sprawy.

Odszkodowanie w wysokości 35 miliardów złotych to marzenie ściętej głowy

Badaliśmy wyłącznie tekst uzasadnienia podpisany przez dwóch arbitrów i udostępniony opinii publicznej. Jak wiadomo, było tam też bardzo ważne zdanie odrębne polskiego arbitra, profesora Jerzego Rajskiego. Wczytując się dokładnie w uzasadnienie wyroku, w kilku miejscach stwierdziliśmy obcinanie cytowanych wypowiedzi w połowie. Gdy następne zdanie było już niekorzystne, to następowało „ciach”, bo tylko to pierwsze zdanie pasowało do ich tezy. Taka praktyka arbitrom tej klasy nie przystoi.

Czy to oznacza, że była szansa na podważenie niekorzystnego dla Polski wyroku?

G.D.:

Zastrzegamy jedno: nie wiemy, czy to niekorzystne dla Polski rozstrzygnięcie jest słuszne czy niesłuszne. Krytycznie oceniamy tylko uzasadnienie stanowiska większości arbitrów. Nie czujemy się przekonani, że Polska naruszyła prawo międzynarodowe, w świetle tych argumentów, które arbitrzy sami przytoczyli na uzasadnienie swojej tezy. Natomiast może istniały inne jeszcze okoliczności, dokumenty, argumenty, które przesądzały o słuszności stanowiska tych dwóch arbitrów. Tego nie wiemy. A odpowiadając na pytanie: gdyby osoby, które reprezentowały polski rząd w chwili zaskarżenia wyroku, użyły tego rodzaju argumentacji przed sądem belgijskim, jaką my przedstawiamy – mogliby wskórać niewiele albo zgoła nic. Dlatego że sądy państwowe co do zasady nie wtrącają się w merytoryczne stanowisko arbitrów.

Marek Świątkowski:

Teraz wielkich szans na podważenie tego wyroku nie ma. Jakieś jednak jeszcze istnieją.

Stwierdzają panowie, że sąd nie dokonał żadnej analizy naruszenia prawa polskiego. Powołujecie się na inne wyroki, przed których wydaniem arbitrzy wręcz odsyłają sprawę do rozpatrzenia najpierw przez sądy krajowe.

M.Ś.:

Czytając uzasadnienie wyroku, mam wrażenie, że sąd w ogóle nie pochylił się nad prawem polskim. A żeby ocenić, czy doszło do naruszenia traktatu o ochronie inwestycji, sąd arbitrażowy musi sprawdzić, czy doszło do naruszenia umowy prywatyzacyjnej i prawa nią rządzącego. W tym wypadku prawa polskiego. Z uzasadnienia nie wynika, aby sąd przeprowadził taki proces myślowy.

G.D.:

I polski arbiter, profesor Rajski w swoim votum separatum właśnie wykazał, że najpierw trzeba było się pochylić nad prawem polskim.

Czy jest jeszcze szansa, żeby wrócić do postępowania przed polskim sądem?

G.D.:

W postępowaniu o uznanie wyroku pewnie takie miejsce by się znalazło.

M.Ś.:

Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden praktyczny aspekt. Czeka nas bowiem orzeczenie o odszkodowaniu. Sąd powinien uwzględnić przy orzekaniu o odszkodowaniu wszystkie okoliczności sprawy.

Jaki przewidują panowie dalszy scenariusz?

G.D.:

Tu jest sytuacja dosyć szczególna. Już dziś wiemy, że jest dwa do jednego: dwóch arbitrów uznało, że Polska naruszyła traktat o ochronie inwestycji, a jeden wyraził zdanie odrębne. Moim zdaniem sprawa jest przegrana, tylko nie wiem, w jakim wymiarze finansowym.

M.Ś.:

Nie można jednak całkowicie wykluczyć, że sąd arbitrażowy nie zasądzi żadnego odszkodowania np. z powodu niewykazania przez inwestora szkody. Ponadto wyrok będzie jeszcze podlegał uznaniu. Holendrzy będą musieli złożyć do sądu polskiego wniosek, aby sąd polski uznał ten wyrok (bo to jest wyrok zagranicznego sądu polubownego), jeżeli chodziłoby im o nadanie mu klauzuli wykonalności w Polsce. Sąd powszechny, w składzie trzech sędziów, będzie musiał rozstrzygnąć, czy ten wyrok może być w Polsce uznany. Będą musieli też bazować na takich podstawach ewentualnego nieuznania go, na które pozwala im konwencja nowojorska.

Jednak były wiceminister skarbu Paweł Szałamacha, pytany wcześniej o to, co by było, gdyby zapadł wyrok niekorzystny dla Polski, powiedział, że po prostu odrzucimy ten wyrok. Czy to poprawna argumentacja?

G.D.:

Nie wiem, co pan minister Szałamacha miał na myśli, ale to brzmi zupełnie niepoważnie. Co to znaczy „odrzucimy”? Przecież Polska jest członkiem wielkiej międzynarodowej rodziny suwerennych państw. Jesteśmy powiązani całą masą różnych więzi. Gdybyśmy sobie pozwolili na lekceważenie jakiegoś naszego zobowiązania międzynarodowego, to by nam się to momentalnie odbiło czkawką.

W jakiej formie płacone jest takie odszkodowanie? Czy dopuszczalne są obligacje, raty?

G.D.:

Jeżeli strony nie umówią się co do innej formy płatności, to wszystko przebiega tak, jak jest orzeczone w wyroku. A w wyroku na ogół orzeczona jest jednorazowa zapłata w gotówce.

M.Ś.:

I to z odsetkami, bywa, że z procentem składanym.

Co to znaczy?

M.Ś.:

To znaczy, że od momentu wymagalności odszkodowania należą się też odsetki od odsetek. Czyli na przykład co trzy miesiące odsetki, które narosły, dorzucamy do kwoty głównej i kolejne odsetki liczymy już od tej wyższej kwoty. A za kolejne trzy miesiące powtarzamy tę operację. W zależności od tego co sąd zdecyduje, może to być co trzy czy co sześć miesięcy.

Może być jednak tak, że Polska nie uzna tego wyroku. Co wtedy?

M.Ś.:

Wtedy inwestor może uznać, że to orzeczenie o nieuznaniu wywłaszczyło go, i z tego powodu jeszcze raz pójdzie do arbitrażu.

Czy to oznacza dodatkowe kary?

G.D.:

Myślę, że licznik bije. Mówimy tu o stronie czysto prawnej. Pamiętajmy jednak o uwarunkowaniach politycznych, które w sytuacji gdy państwo nie wykonuje dobrowolnie wyroku, mogą działać na jego niekorzyść. Także absmak międzynarodowy o charakterze ekonomicznym jest wtedy bardzo duży.

Rz: Rozpoczął się drugi etap arbitrażu przeciwko Polsce w sprawie PZU, który ma orzec o wysokości odszkodowania dla Eureko. Kiedy można się spodziewać wyroku?

Grzegorz Domański:

Pozostało 97% artykułu
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Rok nowego rządu – sukcesy i porażki w ocenie biznesu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Umowa na polsko-koreańską fabrykę amunicji rakietowej do końca lipca