RZ: Czy gdyby do pani drzwi zapukała policja o 3 nad ranem, otworzyłaby pani?

Henryka Bochniarz: Nie miałabym wyboru. Zgodnie z prawem musiałabym to zrobić, chociaż nie mam powodów do obaw. Tak samo jak nie mogłabym odmówić przyjęcia “zaproszenia” na przesłuchanie o 3 nad ranem na lotnisku.

Jednak na wieść o tym, w jaki sposób został potraktowany prof. Janusz Filipiak, zaprotestowało wielu przedsiębiorców – członków Lewiatana. Naszym zdaniem to są metody, które już dawno powinny odejść do lamusa. Dla Lewiatana takie zachowanie organów sprawiedliwości jest nie do zaakceptowania. Zastanawiamy się, czemu zastosowano takie środki wobec prezesa spółki giełdowej, któremu absolutnie nie można przypisać braku gotowości do udzielania wyjaśnień organom sprawiedliwości. Przecież prof. Filipiak znalazł się na lotnisku dlatego, że właśnie wracał, a więc nie zamierzał nigdzie polecieć, czyli uciec.

Dlaczego kolejne ekipy rządzące wciąż stosują takie metody?

Nie wiem. Wcześniej władza z prokuraturą kreowały takie wydarzenia, a potem używały ich jako przykładów aspołecznego zachowania przedsiębiorców. W ten sposób generowały brak zaufania części społeczeństwa do przedsiębiorców. Ale jeśli jest tak i dzisiaj, to zupełnie nie rozumiem tej logiki. Może tego typu zachowanie prokuratury wynika z czegoś innego: wciąż istnieje przekonanie, że każdy, kto posiada prywatną własność, jest przedsiębiorczy, jest z definicji podejrzany? Mam nadzieję, że tak nie jest. Przecież Donald Tusk podczas Kongresu Pracodawców obiecał całemu środowisku, że takie podejście się skończy.Pamiętam, jak protestowaliśmy kilka lat temu w przypadku zatrzymania Romana Kluski. Wtedy też pytaliśmy, jak można bezkarnie nadszarpywać prestiż człowieka i jego firmy. Wskazywaliśmy, jakie to może mieć groźne konsekwencje. Mam nadzieję, że i rząd, i prokuratura, a także opinia społeczna wyciągną wnioski z tamtej historii.