Przypuszczenia, że w przyszłym tygodniu Fed nie zdecyduje się na kolejne cięcie stóp procentowych, wyhamowały serię zwyżek na rynkach surowcowych. Cena ropy spadła nawet do 115 dol. za baryłkę Brent, ale korekta nie trwała długo. Informacje o kłopotach z produkcją w Nigerii i Wielkiej Brytanii natychmiast podbiły ceny.
Wczoraj pod koniec dnia ropa w Nowym Jorku kosztowała już 119 dol. za baryłkę. Ropa będzie wciąż droga – przyznają to już wszyscy analitycy. Ostatnio 30 ekspertów pytanych przez Reutersa wyznaczyło tegoroczną średnią cenę ropy na ponad 96 dol. za baryłkę wobec 94 dol. średniej dzisiaj, a więc podwyżki cen są nieuniknione.
Na umocnienie dolara zareagowały też ceny złota. Teraz pozostaje czekać, czy kiepskie nastroje na tym rynku doprowadzą do spadku cen tego kruszcu poniżej 875 dol. za uncję. Wczoraj ceny wahały się pomiędzy 884 a 885 dol. Ale nie ma co liczyć, że cena szybko spadnie, bo nawet przy silniejszym dolarze złoto pozostaje zabezpieczeniem przed wzrostem inflacji.
Silny dolar zdusił ceny miedzi. Nie ma jednak szans, że długo utrzymają się na wczorajszym poziomie 8520 dol. za tonę w transakcjach trzymiesięcznych. W te notowania wliczony jest już efekt strajku w chilijskim Codelco, który trwa od dziewięciu dni.
Z kolei fundusze inwestycyjne zaczęły pozbywać się aluminium. Wczorajsza cena tego metalu to 2,958 tys. dol.