Jeśli Kompania Węglowa nie sprzeda Gibson Group zakładu w Czechowicach-Dziedzicach do 30 czerwca, będzie musiała go zamknąć. – Wtedy będziemy strajkować w Warszawie, bo zamykanie kopalni przy koniunkturze na węgiel to absurd – mówi Dariusz Dudek, szef „S” w Silesii. W 2007 r. zakład przyniósł jednak 36 mln zł strat, a przez cztery pierwsze miesiące tego roku 5,7 mln zł.
Pierwsza w Polsce sprzedaż działającej kopalni prywatnemu inwestorowi za 250 mln zł może skończyć się fiaskiem. Resorty gospodarki i skarbu, gdzie parafowana umowa kupna-sprzedaży leży od 12 maja, do dziś nie wydały zgody na transakcję – oba tłumaczą, że ciągle analizują dokumenty. Jednak brak ich zgody to niejedyny problem.
– Gibson nie może przejąć od nas koncesji wydobywczej, bo nie zarejestrował oddziału firmy w Polsce – mówi Zbigniew Madej, rzecznik KW. – Brakuje mu też innych pozwoleń, m.in. od MSWiA na zakup działek. My dopełniliśmy wszelkich formalności – zapewnia. I dodaje, że KW zależy na sprzedaży Silesii.
– Jeśli to się nie uda, do naszego budżetu nie wpłynie 250 mln zł, a uśpienie kopalni będzie kosztować 30 mln zł rocznie – wylicza Madej. KW nie ma bowiem 1,3 mld zł, by zainwestować w Silesię. Kończy się tam węgiel, a dostanie się do złoża 500 mln ton wymaga budowy nowego szybu i pogłębienia trzech innych. Gibson Group nie odpowiedziała wczoraj na nasze pytania o rejestrację oddziału spółki w Polsce.
– Wierzymy w dobrą wolę KW, ale niepokoi nas brak reakcji ministrów. Przecież rejestracja oddziału firmy trwa jeden dzień, można by wydać zgodę warunkowo – uważa Dudek. – Chcemy się spotkać w tym lub przyszłym tygodniu z wicepremierem Waldemarem Pawlakiem. Inaczej zrobi się gorąco, gdy w mało pokojowych nastrojach przyjadą do Warszawy tysiące górników. Może ktoś się boi, że prywatna kopalnia poradzi sobie lepiej niż państwowe? – zastanawia się.