Z każdym kolejnym miesiącem dynamika wzrostu sprzedaży w kraju wyhamowuje. Nie spodziewam się zmiany tej tendencji ani w lipcu, ani w sierpniu – mówi Wojciech Drzewiecki, szef Instytutu Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar.
Jeszcze po I kw. sprzedaż w Polsce wyniosła niemal 87 tys. sztuk, czyli 19,5 proc. więcej niż rok wcześniej. Po pierwszym półroczu wzrost nieznacznie przekraczał już 12 proc. Zdaniem Drzewieckiego po dwóch wakacyjnych miesiącach będzie jeszcze niższy.
Na efekty ostatnich obniżek cen w kilku koncernach (czy raczej ich urealnienia i przeliczenia po aktualnym kursie walut) poczekać trzeba do jesieni. – Krok Toyoty i nielicznych innych firm, czyli zagranie w otwarte karty, jest właściwy – uważa Drzewiecki. – Wciąż większość producentów woli jednak uciekać w promocje, a nie obniżki w cennikach. A wydaje się, że właśnie tego drugiego oczekują klienci – komentuje. Na obniżkę cen kilka tygodni temu zdecydowała się Toyota (marki Toyota i Lexus). W ślad za nią poszły Chrysler (Chrysler, Jeep i Dodge) i Suzuki. Ceny niektórych modeli wspomnianych firm, po przeliczeniu według aktualnych kursów walut, stopniały nawet o kilkadziesiąt procent.
– W wynikach sprzedaży jeszcze nie widać wyraźnej poprawy – przyznaje Monika Małek z Toyota Motor Poland. – Warto jednak wspomnieć, że chociaż lipiec jest zawsze słabszym miesiącem, w tym roku sprzedaż mieliśmy nieco większą niż w czerwcu czy maju. W salonach pojawia się o wiele więcej klientów, nie zadają tylu pytań o przeliczanie cen z euro, no i szybciej podejmują decyzje o zakupie.
Czas pokaże, czy obniżki wystarczą, by ratować sprzedaż w Polsce. Na razie jednak salony wciąż przegrywają z prywatnym importem – w pierwszym półroczu Polacy ściągnęli z innych państw prawie 550 tys. aut. Coraz częściej fabrycznie nowych.