Gruzja odgrywa kluczową rolę w tranzycie gazu i ropy z regionu kaspijskiego na rynki europejskie z pominięciem Rosji. Działania Moskwy mają na celu położenie temu kresu – mówi „Rz” kijowski analityk Mychajło Honczar. – Gdyby Moskwie to się nie udało, będzie dążyła do destabilizacji Gruzji w nadziei, że europejskie i amerykańskie koncerny będą ją omijać – dodaje.
Jego zdaniem strategię tę potwierdzają ataki lotnicze w pobliżu gruzińskich terminali naftowych Supsa i Kulewi.
Azerbejdżan wstrzymał eksport ropy za pośrednictwem gruzińskich portów Batumi i Kulewi. Eskalacja konfliktu zmusiła władze w Tbilisi do podjęcia decyzji o ograniczeniu przesyłu gazu z Rosji do Armenii (gazociąg łączący oba kraje przebiega przez terytorium Gruzji). Azerska firma naftowa SOCAR już szuka możliwości transportu surowca za pośrednictwem ropociągu Baku – Noworosyjsk.
Konflikt może zaszkodzić także realizacji projektu rurociągu Odessa – Brody, który ma być przedłużony do Płocka (SOCAR jest nim zainteresowany). – Projekt jest ściśle związany z gruzińskimi terminalami – stwierdził Honczar.
Zdaniem wiceministra gospodarki Polski Adama Szejnfelda wojna na Kaukazie nie powinna mieć wpływu na polską gospodarkę. – W polskiej wymianie handlowej Gruzja nie zajmuje wysokiej pozycji. W przypadku eksportu to poniżej 70. miejsca, w imporcie – druga setka – mówi „Rz” Szejnfeld. – Gruzja jednak pozostaje dla nas strategicznym rejonem, jeśli chodzi o tranzyt surowców. Chcąc przesyłać gaz lub ropę do Europy z tej części świata, jeśli nie przez Rosję, musimy to robić przez Gruzję.