Największy spadek, aż o ponad 21 proc., zanotował port w Gdańsku – wynika z danych firmy konsultingowej Actia Forum. Mimo że spadła masa towarów, wzrosła liczba przeładowywanych kontenerów, które przynoszą portom większe zyski.
W 2007 r. do polskich portów trafiło 55,5 mln ton towarów, o ok. 300 tys. mniej niż w 2006 r. Pierwsze miejsce pod względem wielkości obsługiwanego rynku zajmował Gdańsk. – Nie jest ważne ile, ale co dany port przeładowuje – mówi Bogdan Ołdakowski, ekspert transportu morskiego. – Najtrudniejsze, a zatem najdroższe, są przeładunki specjalistyczne, takie jak samochody, kontenery i tzw. ładunki ro-ro (zjeżdżają ze statków na kołach). Na nich się najwięcej zarabia – podsumowuje.
W pierwszych sześciu miesiącach tego roku zespół portów w Szczecinie i Świnoujściu kontrolował 35,1 proc. rynku. Porty przeładowują coraz mniej węgla i paliw, za to rośnie obsługa m.in. kontenerów, które stanowiły aż 42,6 proc. wszystkich przeładunków w polskich portach. W 2005 r. drobnica stanowiła zaledwie 29,9 proc. przeładunków.
W Gdyni dwie trzecie wszystkich towarów przechodzących przez port to właśnie kontenery, w Szczecinie i w Świnoujściu to prawie 47 proc., a w Gdańsku zaledwie 18 proc. Gdańsk specjalizuje się w przeładunkach płynów, głównie ropy. To tutaj trafia ponad 85 proc. importowanego przez Polskę surowca. W Szczecinie i Świnoujściu przeładowuje się zaś najwięcej (50,1 proc. wszystkich transportowanych do i z Polski) tzw. ładunków masowych, czyli m.in. węgla i zboża.
– Jesteśmy naturalną konkurencją dla portów niemieckich, w których robi się coraz ciaśniej. Mamy połączenie z siecią autostrad niemieckich i jesteśmy portem najbliższym Berlinowi – mówi Wojciech Sobaczak, rzecznik szczecińskiego portu.