W ratowanie rosyjskiej gospodarki angażuje się już nie tylko rząd, i parlament, ale także samorządy. Władze Moskwy chcą odkupić od deweloperów mieszkania o łącznej powierzchni 0,5 mln mkw. (jedna czwarta całego rocznego budownictwa stolicy). Ma to uratować branżę budowlaną przed narastaniem niespłaconych długów i bankructwami.
Władze rosyjskiej stolicy stawiają jednak twarde warunki. Wykup ma dotyczyć tylko firm, które budują w standardzie ekonomicznym, czyli dla najbiedniejszych. Samorządowcy oczekują ponadto, że deweloperzy sprzedadzą lokale taniej o co najmniej 30 proc. I tak koszt całej operacji wyniósłby ok. 2 mld dolarów.
– Moskiewscy deweloperzy przegrzali rynek kosmicznymi cenami. Teraz stoją pod ścianą, bo kredyty drożeją, a klientów jest o 70 – 80 proc. mniej – tłumaczy „Rz” Dmitrij Iwanow z moskiewskiego biura nieruchomości Agent 002.
Cała rosyjska gospodarka zmaga się z brakiem pieniędzy. – Problemy z płynnością mogą się pogłębić w związku z koniecznością spłat zagranicznych zobowiązań. Wynoszą one dla rosyjskich banków i korporacji odpowiednio 171 mld dol. i 265 mld dol. Tylko w IV kwartale muszą one spłacić odpowiednio 15 mld i 24 mld dol. – dowodził prezydent Stowarzyszenia Rosyjskich Banków Garegin Tosunian.
Coraz większe kłopoty ma rosyjski przemysł. O kredyty na spłatę zagranicznych długów wystąpiły do rządu trzy największe koncerny naftowe – Gazprom, Łukoil i Rosnieft. Magnitogorski Kombinat Metalurgiczny obniżył produkcję o 15 proc. w związku ze spadkiem zamówień o 40 proc. i zwolnił 3000 osób (10 proc. załogi). Do piątku wstrzymano produkcję samochodu Łada Gazela koncernu Gaz. Największy producent ciężarówek Kamaz (59 tys. osób) pracuje tylko cztery dni w tygodniu. We wrześniu produkcja ciężarówek spadła o 23 proc. rok do roku.