Prawdziwa huśtawka nastrojów panowała na rynkach w USA. Indeks S&P 500 tracił w piątek już ponad 7 proc. Ostatecznie notowania zakończyły się na 1,18-proc. minusie. Jednak europejskie giełdy zareagowały paniką na czwartkowy spadek na Wall Street. Dow Jones obniżył się wtedy aż o 7 proc. Był to siódmy kolejny spadek i najniższy poziom od pięciu lat. W piątek na kilka minut przed otwarciem sesji w USA Londyn, Frankfurt i Paryż notowały zniżki powyżej 10 proc. Ostatecznie francuski CAC 40 stracił 7,73 proc., brytyjski FTSE 100 – 8,48 proc., niemiecki DAX – 7,01 proc., a włoski MIBTel – 6,01 proc.
W niedzielę szefowie 15 państw eurolandu spotkają się w Paryżu, by naradzić się w sprawie dróg wyjścia z kryzysu finansowego. Celem spotkania ma być zdefiniowanie wspólnego planu działania państw strefy euro i Europejskiego Banku Centralnego.
Jeszcze gorzej niż na zachodnich rynkach wyglądała sytuacja w naszym regionie. Liderem spadków była giełda czeska, której główny indeks zanurkował aż o 14,94 proc. W Moskwie obie giełdy: RTS i MICEX, zamknięto do odwołania. Sesje w Wiedniu i Bukareszcie zawieszono. Po wznowieniu sesji giełda austriacka straciła 10,97 proc.
Wcześniej kataklizm przeszedł też przez Azję. Tokio zakończyło dzień spadkiem o 9,62 proc., Hongkong stracił 7,19 proc., Singapur – 7,34 proc., Sydney – 8,34 proc. W Bangkoku zawieszono transakcje po przekroczeniu 10-proc. spadku, a sesja zakończyła się wynikiem -9,36 proc. – Doszliśmy do stadium kapitulacji na skutek połączenia prawdziwej zawieruchy w systemie bankowym z dramatycznym spowolnieniem w gospodarce światowej – ocenia szef marketingu Seven Investment Management Justin Urquart-Stewart.
– To totalna panika, nie ma innego słowa – uważa nowojorski analityk w firmie Meeschaert Grigori Volokhine.