Gazprom najpierw zażądał 250 dol., a ostatnio podwyższył swoją ”ofertę” do ponad 400 dol. za 1000 m sześc. Gdy tylko pojawiły się te informacje – pod koniec 2008 r. – było jasne, że dla Ukrainy ogarniętej kryzysem nowe stawki za gaz są nie do przyjęcia. W efekcie z góry było wiadomo, że żadnego porozumienia w sprawie cen nie będzie. Choć z drugiej strony trudno odmówić racji rosyjskiej firmie, że chce, by Ukraina płaciła za surowiec takie same stawki jak inne kraje europejskie. Ale skoro od kilku lat Ukraińcom udawało się – nawet gdy gazowy kurek był przykręcany – perfekcyjnie wynegocjować nowe ceny, to Gazprom powinien przewidzieć, że nie przystaną na takie, jakie płaci Europa. Zwłaszcza że ceny ropy ostro spadły.
[b]3 Ukarana została Europa, a nie Ukraina[/b]
Odcinając gaz dla Ukrainy, rosyjski koncern ukarał faktycznie swoich najlepszych i rzetelnych klientów. Wiele europejskich krajów, dla których gazociągi ukraińskie są jedyną lub główną drogą dostaw rosyjskiego surowca, ma duże problemy. Wiarygodność Gazpromu jako stabilnego dostawcy znacząco spadła, a szefowie tego potentata zdecydowali się na wizytę w najważniejszych stolicach europejskich, by przekonywać do swoich racji.
[b]4 Wątpliwe oskarżenia o kradzież [/b]
Gazprom przy okazji konfliktów z Ukrainą czy Białorusią zwykle oskarżał je o podbieranie gazu przeznaczonego na eksport do innych państw. Teraz też rosyjska firma użyła tego argumentu jako powodu do całkowitego odcięcia dostaw, ale wobec zapasów, jakie mają Ukraińcy, brzmi on wyjątkowo mało wiarygodnie.
[i]—a.ła.[/i]