Znów mieliśmy sesję, podczas której dzienne wahania indeksów sięgały plus minus 3 proc. Po neutralnym otwarciu ceny akcji zaczęły spadać, by około godziny 13 znaleźć się w okolicach minimów wyznaczonych w listopadzie ubiegłego roku. I znów w tym momencie pojawili się chętni do zakupów. W końcówce sesji wskaźnik największych spółek zszedł jednak poniżej poziomu 1,6 tys. pkt. WIG20 stracił na koniec dnia 1 proc. Obroty przekroczyły 1 mld zł i były najwyższe w tym tygodniu. W przyszłym tygodniu zapowiada się więc kolejna walka o utrzymanie indeksu powyżej poziomu wsparcia.
Piątek był kolejnym fatalnym dniem dla akcjonariuszy Lotosu. Cena akcji spadła o 4,65 proc. Po kilku negatywnych raportach analitycznych inwestorzy postanowili się pozbyć akcji paliwowej spółki. W ocenie analityka BZ WBK Pawła Burzyńskiego Lotos może mieć w czwartym kwartale stratę przekraczającą 700 mln złotych, a słaby złoty będzie negatywnie wpływał na wyniki również w kolejnych kwartałach.
Na przeciwległym biegunie znalazł się konkurent Lotosu PKN Orlen. Mimo że wczoraj analitycy Raiffeisen ostrzegli, że mogą obniżyć swoją ocenę dla papierów spółki, kurs wzrósł o 1,36 proc. Obecnie akcje Orlenu mają rekomendację „trzymaj”. Nieźle wypadła też inna spółka z branży paliwowej – PGNiG.
Na giełdach zachodnich podstawowe indeksy straciły ostatecznie po około 1 proc. W połowie sesji na europejskie giełdy dotarła informacja, że w czwartym kwartale dynamika PKB w USA wyniosła minus 3,8 proc., podczas gdy analitycy oczekiwali spadku na poziomie 5,4 proc. Ta pozytywna wiadomość na chwilę rozruszała popytową stronę rynku, również w Warszawie nastąpił ruch w górę. Jednak po krótkiej analizie danych inwestorzy doszli do wniosku, że ten wynik to zasługa rządowych wydatków i rosnących zapasów, i na parkiety powróciły spadki.
Giełdy w USA, które po czwartkowych dużych spadkach otworzyły się na plusie, szybko zaczęły spadać do poziomu –1,8 na koniec notowań.