Zbieranie opakowań i ich recykling przestały się opłacać. W wyniku kryzysu światowy rynek surowców wtórnych się załamał. – Dotąd firmy odbierały tzw. odpady segregowane za darmo. Teraz muszą dopłacać do swojej działalności, co przełoży się na wzrost opłat za odbiór śmieci od mieszkańców – ocenia Tomasz Pietrusiak, kierownik zespołu ds. opłat za korzystanie ze środowiska w małopolskim Urzędzie Marszałkowskim.
[wyimek]750 mln zł zebrały samorządy z opłat za składowanie odpadów w 2008 r. [/wyimek]
W ubiegłym roku rząd podniósł pięciokrotnie opłaty za składowanie odpadów na wysypiskach (tzw. opłaty marszałkowskie). W tym roku stawka poszła jeszcze wyżej i wynosi już 100 zł za tonę odpadów. To dało impuls do szybkiego rozwoju zakładów recyklingowych, do których można było dostarczać posegregowane śmieci zamiast wywozić je na składowiska. Ale teraz firmy zbierające surowce wtórne nie mają co z nimi zrobić – huty nie chcą już stłuczki szklanej, w Europie jest za dużo makulatury, a kraje azjatyckie wstrzymały import plastiku. – Kraje Europy Zachodniej mają system wspierania recyklingu, tymczasem nasze dopłaty dla tej branży nie są wystarczające – twierdzi Krzysztof Krawczyński, dyrektor Polskiego Systemu Recyklingu.
Według jego obliczeń do każdej tony zebranych odpadów opakowaniowych producenci opakowań dopłacili w ubiegłym roku firmom recyklingowym 25 zł. Musieli, bo w kraju obowiązuje limit odzysku opakowań, którego spełnienie ciąży na ich producentach.
Ale firmy przetwarzające surowce twierdzą, że w obecnych warunkach 25 zł to za mało, by opłacało im się przyjmować odpady. Muszą więc poszukać dodatkowych pieniędzy. – W tej sytuacji kwoty zebrane z opłat marszałkowskich powinny zostać wykorzystane na dopłaty dla firm zajmujących się zbieraniem i recyklingiem opakowań – uważa Michał Dąbrowski z Polskiej Izby Gospodarki Odpadami.