Pancerne Zakłady Mechaniczne Bumar w Łabędach, jeszcze niedawno chluba zbrojeniówki, zwolnią w tym roku 800 pracowników, czyli co trzeciego pracującego w spółkach zajmujących się produkcją specjalną.
– Armia nie ma pieniędzy nawet na drobne remonty czołgów. A z Warszawy tylko słyszymy: spróbujcie jakoś przetrwać – mówi rozgoryczony Zdzisław Goliszewski, szef „S” w tych zakładach. Zwolnienia już trwają lub szykują się w fabryce amunicji w Kraśniku, Dezamecie Nowa Dęba, wytwórni prochu w Pionkach, Zakładach Mechanicznych Tarnów. Z centralą Bumaru już pożegnało się kilkadziesiąt osób, w tym fachowcy z pionów handlowych.
W fabryce produkującej silniki czołgowe PZL Warszawa-Wola dosłownie zgaszono światło. Ludzi zwolniono, firma przestaje istnieć. Produkcja napędów dla pojazdów pancernych trafi prawdopodobnie na Śląsk.
[wyimek]5,5 tys. pracowników zbrojeniówki już straciło pracę – twierdzi „S”. To na pewno nie koniec zwolnień[/wyimek]
Wszystko to sprawia, że ostrzegawczego strajku w przyszłym tygodniu we wszystkich fabrykach broni nie da się uniknąć. „Solidarność” twierdzi, że większość firm znajdujących się dziś na krawędzi byłaby w stanie utrzymać na powierzchni dodatkowy miliard złotych poręczonych przez państwo kredytów. Ale na razie ani większych zamówień MON, ani pieniędzy nie widać. – Rząd kończy przygotowywanie programu wsparcia kredytowego, który może się okazać kołem ratunkowym dla niektórych firm zbrojeniowych – twierdzi Zenon Kosiniak-Kamysz, wiceminister obrony narodowej, odpowiedzialny za zakupy i modernizację. Na razie nie ujawnia jednak szczegółów.