Chodzi o preparaty, które - ze względu na ich skład - można uznać zarówno za suplementy diety, jak i leki, jednak w Polsce sprzedawano je jako suplementy.
Po 1 stycznia 2010 r. nie będzie już to możliwe - bo wtedy wchodzą w życie przepisy nowelizacji Prawa farmaceutycznego, regulujące ten rynek. Podstawą do selekcji wśród "produktów z pogranicza" miałaby być zamieszczona na stronie internetowej Urzędu Rejestracji Leków lista substancji roślinnych, które mogą być stosowane w lekach i takich, które mogą znaleźć się w suplementach.
- Zawiera ona wyłącznie nazwy substancji, bez sprecyzowania, o jaką dawkę czy warunki stosowania chodzi - mówi "Rz" Jarosław Lichodziejewski, wiceprezes Krajowej Rady Suplementów i Odżywek (skupia 45 firm).
- Tymczasem to właśnie te dodatkowe kryteria decydują o tym, czy dany preparat jest lekiem, czy suplementem. Przedsiębiorcy wciąż nie wiedzą więc, co konkretnie mają wycofywać z rynku lub rejestrować jako leki. Zamieszanie z suplementami diety, którym zajęła się nawet sejmowa komisja Przyjazne Państwo, to pośrednio efekt naszego członkostwa w Unii Europejskiej, która stara się uporządkować ten segment rynku, uznała jednak, że każde państwo powinno to zrobić we własnym zakresie.
Nowelizacja Prawa farmaceutycznego sprzed dwóch lat zakładała, że Polska upora się z produktami z pogranicza do końca 2009 r. Zdaniem wytwórców suplementów tak się nie stanie, bo wciąż - jak powtarzają - brakuje jednoznacznych wytycznych, które z nich można uznać za leki, a które nie.