Aby wyjść z zadłużeniowej zapaści, Łabędy aż o połowę ograniczą majątek trwały. Z 2, 8 tys. załogi w tym roku ma odejść 800 osób.
Już rozpoczęto konsolidowanie podzielonej na liczne spółki grupy kapitałowej. Trwa reorganizacja produkcji i sprzedaż zbędnych maszyn i nieruchomości. Nowy szef państwowej spółki Wojciech Krasuski zapewnia, że w ciągu dwóch lat przekształci Łabędy z pancernego niesterownego molocha w rentowne przedsiębiorstwo dostosowane do warunków rynkowych. Cel nadrzędny: przestawienie firmy na produkcję cywilną, ma tu – zdaniem Krasuskiego – zasadnicze znaczenie.
Zbudowane jeszcze przez zbrojmistrzów III Rzeszy potężne hale Zakładów Mechanicznych Bumar pod Gliwicami po wojnie służyły do produkcji gąsienicowych ciągników artyleryjskich, opancerzonych wozów technicznych i czołgów. Do dziś opuściło je 22 tysiące pojazdów, w tym 4 tysiące czołgów kolejnych generacji z PT 91 w wersji malajskiej.
Tyle że zamówień na nowe czołgi nie składa już od dawna armia, MON kolejny już rok skąpi nawet zleceń na remonty używanych wciąż T-72 i ich spolonizowanej wersji PT 91 Twardy. W gliwickich zakładach przez jakiś czas diagnozowano użytkowane przez armię niemieckie leopardy, ale nie poszły za tym decyzje o ulokowaniu w Łabędach ich modernizacji. Zakłady zaczęły się pogrążać w zapaści po sfinalizowaniu eksportowego kontraktu malezyjskiego (za 370 mln dolarów).
Adam Ogrodnik, przewodniczący Rady Nadzorczej grupy kapitałowej Bumar Łabędy, zapewnia, że firma w ekspresowym tempie jest dziś odchudzana. Ze 100-hektarowej działki należącej do grupy kapitałowej w firmie pozostanie trzecia część.