Przedstawiciele żadnej ze spółek nie chcą podać kwot, o jakie toczą boje. Jak ustaliła „Rz”, Przewozy Regionalne (PR) powinny płacić za możliwość poruszania się po liniach kolejowych ok. 40 mln zł miesięcznie, a PKP InterCity (IC) – ok. 30 mln zł.
– Możemy zażądać od przewoźników ograniczenia korzystania z torów, jeżeli zalegają nam z opłatami za co najmniej dwa miesiące – tłumaczy Krzysztof Łańcucki, rzecznik PKP Polskich Linii Kolejowych.
Wszyscy przewoźnicy obecni na polskim rynku są PKP PLK winni ok. 500 mln zł. Z tego 300 mln zł to zobowiązania jeszcze z 2009 r. „Zarząd PLK w trosce o zapewnienie ciągłości funkcjonowania firmy nie może dopuścić do dalszego zadłużenia się przewoźników. W szczególności nie można doprowadzić do braku środków na wypłaty dla pracowników, a takie zagrożenie realnie istnieje” – czytamy w komunikacie władz spółki. – Inwestycje będą realizowane, pieniądze na nie idą z odrębnej puli – wyjaśnia Łańcucki.
PR znajdą pieniądze, by spłacić część zaległych faktur. – Jeszcze za wcześnie, by mówić o tym, czy i ile naszych długów spłacimy, czy też będziemy ograniczać liczbę uruchamianych pociągów – mówi z kolei Paweł Ney, rzecznik InterCity.
PR już zostały wezwane do ograniczenia liczby pociągów. Listę tych, z których jest gotowa zrezygnować (głównie pociągi międzynarodowe, za które nie otrzymuje rekompensaty od ministra infrastruktury), spółka wysłała do PLK. – Nie ograniczyła jednak pracy eksploatacyjnej o 20 proc., tak jak żądaliśmy. Niewykluczone więc, że sami wskażemy, które pociągi będą musiały zniknąć z rozkładów – mówi Łańcucki.