Choć sprzedaż samochodów w Europie słabnie, producenci prestiżowych marek nie mają powodów do narzekań. Audi, które zamknęło ubiegły rok zyskiem operacyjnym na poziomie 1,6 mld euro, w pierwszym kwartale 2010 roku sprzedało 264,1 tys. samochodów. To wynik o jedną czwartą lepszy od tego z analogicznego okresu ubiegłego roku i o 16,6 tys. aut lepszy od kwartalnego wyniku Mercedesa, co daje koncernowi z Ingolstadt realne szanse na wyforsowanie się na czoło marek premium.
Na zwiększenie zysku operacyjnego o 8 – 10 proc. liczy w tym roku także BMW. Z kolei inna prestiżowa marka – Land Rover – już ósmy miesiąc z rzędu zwiększa globalną sprzedaż. I to w imponującym tempie: w kwietniu na brytyjskim rynku wzrosła o 30 proc., a sprzedaż liczona od początku roku zwiększyła się aż o 61 proc. Popyt jest na tyle duży, że land rover postanowił w zakładach w Solihull zwiększyć zatrudnienie.
Co ciekawe, droższe marki mają się całkiem dobrze zwłaszcza na rynkach wschodzących. W Chinach, gdzie w ubiegłym roku sprzedaż samochodów wzrosła o 53 proc., BMW w pierwszych miesiącach tego roku swoją zdołał podwoić. Teraz jest to jeden z najbardziej perspektywicznych rynków dla producentów aut, także drogich. Nic dziwnego, że bawarski producent potraktował Chiny wyjątkowo.
– Większość chińskich właścicieli aut naszej marki jeździ z szoferem, więc chcemy zaoferować im model „5” w wersji przedłużonej – zapowiadał Norbert Reithofer, prezes koncernu. Obiecujący dla luksusowych marek jest także rynek amerykański: w pierwszych trzech miesiącach bieżącego roku Mercedes zwiększył sprzedaż w USA o 26 proc.
Także w Polsce sprzedaż prestiżowych marek opiera się kryzysowi. – Marki premium są bardziej odporne na wahania rynkowe – tłumaczy Andrzej Halarewicz z międzynarodowej firmy analitycznej Jato Dynamics. Przykładem może być Mercedes: w ubiegłym roku koncern sprzedał na polskim rynku ponad 5 tys. samochodów osobowych. W tym liczy na powtórzenie tego rekordowego dla firmy wyniku.