Prezes Urzędu Regulacji Energetyki zatwierdził nowy cennik Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, który wejdzie w życie za 14 dni. Wzrost opłat zależy od ilości zużywanego gazu. Szef URE zgodził się, by samo paliwo zdrożało o 4,8 proc. Opłaty abonamentowe dla kilku grup odbiorców pozostaną bez zmian. Osoby wykorzystujące gaz tylko w kuchenkach do przygotowywania posiłku zapłacą średnio o 71 groszy miesięcznie więcej niż do tej pory. Natomiast największe zakłady przemysłowe (odbierające paliwo z sieci przesyłowej) zapłacą za dostawę o 2,9 proc. więcej niż dotąd (czyli 1,04 zł za m3).
PGNiG, który ma monopolistyczną pozycję na rynku, zabiegał o zmianę cennika przez wiele tygodni. Wniosek do urzędu spółka złożyła w lutym, proponując, by opłaty wzrosły o ponad 9 proc. A jej zarząd liczył, że podwyżkę uda się w prowadzić od kwietnia. Tak się nie stało, bo prezes URE konsekwentnie odrzucał tę i kolejną propozycję podwyżki – o ponad 7 proc. Gazowa firma argumentowała konieczność zmiany cennika wzrostem kosztów importu gazu, który przewidywany jest w latem. PGNiG sprowadza do kraju rocznie ok. 10 mld m sześc. gazu, w tym ok. 90 proc. z Rosji. Produkcja z krajowych złóż wynosi ponad 4 mld m sześc. Obecnie, jak wynika z nieoficjalnych informacji, spółka płaci ok. 270 dolarów za każdy 1000 m sześc. Cena gazu z importu zależy od notowań ropy naftowej, wpływ na koszty ma także kurs amerykańskiej waluty.
Nowy cennik PGNiG ma obowiązywać tylko do końca września, a to oznacza, że spółka najpewniej już w sierpniu może skierować kolejny wniosek do Urzędu Regulacji o podniesienie cen.