Wciąż nie widać szans na znaczącą poprawę kondycji rynku nowych samochodów. W maju z salonów wyjechało 25 647 aut, czyli zaledwie o 1,27 proc. (o 321 sztuk) więcej niż rok wcześniej i o 1,32 proc. (333 sztuki) więcej niż w kwietniu. Jak poinformował Instytut Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar, łączna sprzedaż liczona od początku roku wyniosła nieco ponad 130 tys. samochodów. To o 8,41 proc. mniej niż w tym samym czasie przed rokiem.
Co dalej? Z jednej strony pojawia się promyk nadziei: w porównaniu ze skumulowanymi danymi na koniec kwietnia spadek w maju jest nieco mniejszy. Jeśli po czterech miesiącach wynosił blisko 12,3 tys. sztuk, po pięciu miesiącach sięga niespełna 12 tys. Z drugiej taki scenariusz można było przewidzieć: w kwietniu sprzedaż wyhamowały święta wielkanocne, potem ponadtygodniowa żałoba po katastrofie prezydenckiego samolotu. Z kolei teraz negatywne prognozy niesie ze sobą powódź. – Na razie jej wpływ na popyt był raczej niewielki. Ale w miarę upływu czasu sytuacja może się zmienić – zastrzega szef Samaru Wojciech Drzewiecki.
O słabości rynku świadczy fakt, że z dziesięciu najpopularniejszych na polskim rynku marek aż dziewięć odnotowało sumaryczne spadki sprzedaży w porównaniu z ubiegłym rokiem. Liderem pozostaje ciągle Skoda. Choć w maju zmniejszyła sprzedaż o 4 proc., w ciągu pięciu miesięcy znalazła nabywców na 15,1 tys. samochodów, pozostawiając konkurentów daleko w tyle. Na drugim miejscu znajduje się Fiat (10,9 tys. sprzedanych aut od stycznia do końca maja, co oznacza spadek skumulowanej sprzedaży o ponad 27 proc.), na trzecim Toyota (10,6 tys., spadek o ponad 18 proc.). Kolejne w rankingu są Volkswagen, Ford, Opel, Renault, Kia, Peugeot i Hyundai, przy czym dwie ostatnie marki, a także Renault, w ubiegłym miesiącu odnotowały dwucyfrowe zwyżki sprzedaży.
W maju, podobnie jak w kwietniu, popyt na auta segmentu premium był nieco wyższy niż na samochody popularne. Jest to efekt większych zakupów firm i spadku popytu u klientów indywidualnych.