Mimo tego zarząd twierdzi, że wynik nie jest zły, i że w tym samym czasie był w stanie obniżyć koszty działalności o 3,3 proc. Złożyło się na to zredukowanie kosztów zakupu paliwa o 0,7 proc. i 4,7-procentowa obniżka innych obciążeń.
Strata byłaby o wiele większa, gdyby nie doskonałe wyniki cargo - przychody wzrosły o 12,7 proc. W tym samym czasie przychody z przewozów pasażerskich zmniejszyły się o 3,4 proc.
Gdyby nie doszło do przerw z powodu wulkanicznego pyłu i strajków, przychody z przewozów pasażerskich wzrosłyby o 11 proc. British Airways znajduje się w bardzo trudnym momencie, ponieważ trwa fuzja z hiszpańskim przewoźnikiem Iberią. Hiszpanie mają czas do końca września, aby wycofać się z tej transakcji.
Na wynikach BA zaciążyły przede wszystkim strajki. Łącznie od początku roku linia funkcjonowała w bardzo ograniczonym wymiarze przez 22 dni, z tego 15 dni w II kwartale. Dotkliwe straty linia poniosła w kwietniu, kiedy praktycznie żadne samoloty nie latały przez 6 dni.
Zdaniem prezesa BA, Willie Walsha nadal możliwy jest wynik zerowy na koniec roku, lub wypracowanie niewielkiego zysku przed opodatkowaniem. — Nie wierzę w to co mówią niektórzy eksperci, że czeka nas podwójne dno — mówił.