Tegoroczny salon, to dobitny dowód, że motoryzacja w kryzysie ucierpiała mniej, niż inne branże. Dwa lata temu w Paryżu w dwa tygodnie po upadku Lehman Brothers wszyscy wiedzieli, że sytuacja znacznie się pogorszy, ale tak naprawdę nikt nie wiedział jak bardzo. Dzisiaj, mimo bankructw, fuzji i nadal wielkiej niepewności, branża wyraźnie wraca do kondycji sprzed kryzysu. W każdym razie na pokaz.
Tegoroczny paryski salon samochodowy wrócił do pełni przepychu. Siedem gigantycznych hal, w których koncerny wystawiają swoje modele i nowinki techniczne. Konferencje prasowe, których było tak dużo, że zaczynały się o 7 rano, zaś kończyły o 8 wieczorem. Niektóre z nich połączono z pokazami mody, koncertami rockowymi tak na terenie targowym przy Portes de Versailles, jak i w mieście. Przy tym 13 tysięcy dziennikarzy ze 100 krajów, którzy wzięli udział w premierach prasowych i 1,5 miliona zwiedzających, którzy przyjdą na targi w ciągu następnych 2 tygodni. Przy tym nie jest to impreza charytatywna. Bilet wstępu kosztuje 12 euro, dla dzieci i studentów 6,50-6,90 euro. Przy tym pokazy odbywały się nie tylko w gigantycznych halach, ale i w różnych częściach miasta — W Pawilonach de Bercy, gdzie oprócz stoiska przy Portes de Versailles swoją imprezę miał Chevrolet. Range Rover wybrał na własną imprezę Palais de Tokyo, a w Muzeum Rodina pokazał się najnowszy Jaguar, który na elegancką kolację zaprosił 250 osób.
[srodtytul]Impreza na milion[/srodtytul]
W tym roku do Paryża przyjechało na targi milion cudzoziemców. I tyle osób odwiedzi ekspozycję od ostatniego czwartku do niedzieli. Thierry Hesse, komisarz salonu nie ukrywa, że w takich warunkach ogromnym przedsięwzięciem jest zapewnienie bezpieczeństwa tak licznej grupie gości z wydzieleniem pomieszczeń dla ewentualnie zatrzymanych, tak aby wszystko odbywało się w sposób najmożliwiej najbardziej dyskretny. Policja nie starała się natomiast być dyskretna, kiedy w ostatni piątek na targach pokazał się prezydent Francji, Nicolas Sarkozy z premierem Francois Fillonem i ministrem ds budżetu, Jean Louisem Borloo. Wtedy teren targowy i jego otoczenie przypominały stan oblężenia. Prezydent przyjechał, obejrzał francuskie auta elektrycznie, poklepał po plecach zaaferowanego prezesa Nissana/Renaulta, Carlosa Ghosna i zniknął.
Bo rzeczywiście nowością tegorocznego salonu jest zaskakująco duża liczba wystawionych aut elektrycznych, a liderami w tym segmencie, może nawet raczej nadal jeszcze niszy rynkowej są Francuzi i związany z Renaultem Nissan. Ich auta będą na rynku już w przyszłym roku, a powinny sprzedawać się dzięki dotacjom i subsydiom kilkudziesięciu państw na świecie. Gigantycznie pieniądze przeznaczyli na rozwój aut napędzanych prądem, zwłaszcza przeznaczone na badania i rozwój wyasygnowali Chińczycy. Przy tym z dofinansowania mogą korzystać nie tylko koncerny chińskie, ale wszystkie, które mają swoje laboratoria w Chinach.