Orka może być powietrzną taksówką, patrolować granice albo służyć do treningu pilotów. Przed bielską konstrukcją, po ponad ośmiu latach technologicznego dopieszczania i testów, świat stanął otworem: przepustką jest uzyskany właśnie certyfikat Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego.
– Klienci czekali na ten moment dopełnienia formalności. Pierwsze dwie orki będą gotowe w trzy miesiące. Liczymy, że samolot trafi najpierw do krajowych odbiorców – mówi Józef Brzęczek, prezes spółki.
Firma przekonuje, że cena ok. 430 tys. euro za bezpieczny, dwusilnikowy samolot, z chowanym podwoziem, jest atrakcyjna, bo przynajmniej o 100 tys. euro niższa od porównywalnych zachodnich maszyn.
Dziś bielska spółka zatrudnia ponad 40 pracowników, wciąż produkuje markowe szybowce i przymierza się, by w ciągu roku robić przynajmniej 10 nowych, dyspozycyjnych awionetek.
– Rynek maszyn dla lekkiego transportu komercyjnego i General Aviation właśnie wychodzi z cienia kryzysu. Widać to po rosnącej liczbie pytań i zainteresowaniu na międzynarodowych targach. Sprzedaż powinna ruszyć najpierw we Francji, Anglii, Niemczech, Szwajcarii. Jeśli marka okrzepnie, zaoferujemy orki w Rosji, Indiach i Chinach, z głowicą obserwacyjną może monitorować rurociągi, służyć policji do dozorowania ruchu drogowego – mówi Jakub Mastalerz, który w Zakładach Lotniczych M&M odpowiada za sprawy marketingowe.