Zwierzchnicy sił zbrojnych dopiero teraz doświadczają poważnych konsekwencji upadłości wojskowej spółki, wyspecjalizowanej w remontach kluczowych systemów, m.in. uzbrojenia na okrętach. Stocznia, z bagażem wielomilionowych długów, 800 wierzycielami na karku i we władzy syndyka nie ma możliwości uczestniczenia w publicznych remontowych przetargach. Dotąd, co roku mogła liczyć na warte 70 — 100 mln zł pewne zamówienia serwisowe i modernizacyjne, bo na remont niektórych systemów np okrętowego uzbrojenia, miała w kraju monopol. — Nie sposób przecenić dorobku technologicznego, który wynika z dziewięćdziesięciu lat doświadczeń. Po zlikwidowaniu stoczni przepadnie, a odtworzenie potencjału będzie bardzo kosztowne — mówi Janusz Walczak ekspert militarny.
Bez Stoczni Marynarki i inwestycji w siły morskie, jeszcze przed 2018 rokiem polska flota wojenna straci wartość operacyjną — twierdzi dr Dominik Smyrgała, wiceszef Instytutu Jagiellońskiego. Ten warszawski, konserwatywny think — tank przekonuje, że rząd popełnił błąd, nie udzielając wsparcia upadającej spółce. —Możemy podać liczne przykłady, nie tylko europejskich państw, które podtrzymują swoje stoczniowe zdolności produkcyjne w dziedzinie obronności, bo choć trzeba do biznesu dokładać, liczy się długofalowe bezpieczeństwo i wiarygodność wobec sojuszników —podkreśla Łukasz Kister, współautor raportu: Stocznia Marynarki Wojennej jako element racji stanu Rzeczpospolitej Polskiej. Eksperci Instytutu Jagiellońskiego przekonują, że gdyńską stocznie warto ratować, bo w europejskim sąsiedztwie odradza się okrętowy biznes a Unia Europejska nie wyklucza wspierania obronnych inwestycji, jeśli poprawiają bezpieczeństwo kraju i całej Wspólnoty.
Morskie bezpieczeństwo to nie abstrakcja — przekonuje Wojciech Łuczak wydawca pisma Raport WTO. — Polska zakontraktowała dostawy katarskiego skroplonego gazu i od 2015 roku będzie musiała wziąć na siebie ochronę transportujących je zbiornikowców. Trzeba będzie też liczyć się z koniecznością obrony gazoportu w Świnoujściu i wiodących doń strategicznych szlaków — przypomina.
Jak nieoficjalnie dowiedziała się„Rz", z udziałem MON a także Agencji Rozwoju Przemysłu, która jest dziś właścicielem stoczni, trwają dyskretne, przygotowania, które przekonałyby sąd do decyzji o przywróceniu upadłości z możliwością zawarcia układu z wierzycielami. Decyzje powinny zapaść do końca września — mówi wysoki urzędnik MON.