To miał być szczyt poświęcony sprawom socjalnym. Ale jak zawsze od kilku miesięcy, jakikolwiek byłby zaplanowany temat spotkania unijnych przywódców, na pierwszy plan i tak wysuwa się kwestia szczepionek. Tak było i tym razem. UE musiała zareagować na nieoczekiwaną propozycję administracji amerykańskiej zawieszenia patentów na szczepionki przeciw Covid-19. Znalazła się w trudnej sytuacji, bo nagle prezydent Joe Biden wykreował siebie na zbawcę państw biedniejszych, które dramatycznie walczą z pandemią bez szczepionek, dostępnych teraz przede wszystkim dla krajów bogatych.
– To jest pułapka komunikacyjna i wszyscy mają tego świadomość. Dyskusja toczyła się wokół tego, jak zareagować, żeby nie być czarnymi charakterami – mówi nam dyplomata znający kulisy spotkania przywódców.
Czytaj także: Patent na przeżycie
Gdzie jest problem
UE przekonuje, że to nie patenty są problemem, i coraz więcej dowodów przemawia na korzyść tej tezy. Moderna, jeden z dwóch producentów szczepionki opartej na najnowszej technologii mRNA, w ogóle na czas pandemii nie żąda ochrony patentowej.
Kolejny producent mRNA – Pfizer – w sumie skieruje 40 proc. swojej produkcji w tym roku do krajów o niskim i średnim dochodzie. Przy czym od tych pierwszych żąda połowy ceny dyktowanej krajom bogatym, a tym drugim sprzedaje po kosztach. Pfizer ma co prawda patent, ale to w żaden sposób nie ogranicza produkcji. Bo nie ma preferencji – szczepionka jest wynaleziona w Niemczech, ale ani Niemcy, ani UE nie miały pierwszeństwa przy jej zakupie. Produkowana jest w UE, ale Bruksela nie zakazuje eksportu szczepionek. W sumie około połowy szczepionek z fabryk w Unii jest sprzedawanych do krajów trzecich. Wreszcie Pfizer współpracuje aż z 30 innymi firmami farmaceutycznymi, które już produkują albo mają produkować jego szczepionki.