Pod koniec 2010 r. nie było pewne, czy należąca wtedy do Kompanii Węglowej kopalnia Silesia nadal będzie pracować. Węglowemu gigantowi przynosiła ponad 100 mln zł straty rocznie, a sięgnięcie po jej węgiel dla państwowej spółki było za drogie.
Małą kopalnię chciała najpierw kupić niejaka Gibson Group, ale przetarg unieważniono. Potem pojawił się czeski EPH, o którego zabiegały związki zawodowe kopalni, zapowiadający do 150 mln euro inwestycji, by sięgnąć po drugie co do wielkości złoże węgla w Polsce. Gdy transakcja była finalizowana w czeskiej ambasadzie (strony do dziś nie zdradziły, za ile sprzedano Silesię, wycenianą w 2007 r. na 111,5 mln zł), mało kto wierzył w zapowiadane inwestycje.
Tymczasem w Silesii rzeczywiście sporo się dzieje, choć o opłacalnym wydobyciu węgla będzie można mówić dopiero za jakiś czas. Ale inwestycje ruszyły. Najpierw były kombajny chodnikowe (maszyny udostępniające złoże) od Bumechu i Sandvika. 1 grudnia Silesia ogłosiła podpisanie kontraktu z Siemag Tecberg Polska na modernizację szybu, dzięki czemu w 2013 r. ma być możliwe wydobycie zapowiedzianych 3 mln ton węgla rocznie. Umowa ma wartość kilkudziesięciu milionów złotych (Czesi nie ujawnili szczegółów).
I wreszcie ostatnia z umów, ta sprzed świąt – z Famurem, producentem maszyn górniczych, warta 71 mln zł. Famur dostarczy do Silesii pełny kompleks wydobywczy wraz z kombajnem i e-systemem monitoringu z powierzchni (jedno z najnowocześniejszych rozwiązań w kopalniach).
– Ten system wydobywczy jest przeznaczony do pracy w nowej ścianie w czechowickiej kopalni. Będzie ona mogła ruszyć już na początku 2012 r. – mówi Jiří Paštika, prezes i dyrektor generalny PG Silesia.