„Rz": 2011 r. miał być dla was słabszy, a jednak zysk jest tylko nieco niższy od rekordowego rok wcześniej. No i 68 mln zł trafi na dywidendę mimo, iż w prospekcie zakładaliście nie wypłacanie jej także z zysku za 2011 r.
Mirosław Taras:
Ale rynek i akcjonariusze tej dywidendy od nas oczekują. W ubiegłym roku zdecydowali o 1,4 zł na akcję, teraz my proponujemy 2 zł na walor, czyli ponad 30 proc. naszego zysku. Resztę chcielibyśmy zostawić w spółce, bo planowany na ten rok poziom inwestycji przekroczy 700 mln zł. Będziemy budować m.in. podziemne zbiorniki retencyjne na węgiel tak, by np. ewentualny przestój ściany czy szybu nie był odczuwalny na dalszych etapach produkcji czy sprzedaży. Zainwestujemy też w Nadrybiu w specjalny szyb, którym wydobędziemy wywoził kamień z urobku w całej kopalni tak, by na powierzchnię pozostałymi szybami, które są zintegrowane z przeróbką wyjeżdżał już czystszy węgiel. To wpłynie na efektywność. Oczywiście będzie kosztowało ale zwiększymy nasze zadłużenie do bezpiecznego poziomu. Na razie nie widzimy jednak potrzeby emisji akcji czy obligacji.
A jaka będzie polityka dywidendowa na najbliższe lata? Niektórzy analitycy mówią nawet o 100 proc. dywidendy.
Niektórzy może i chcieliby 300 proc. z naruszeniem kapitału. Rada nadzorcza musi zatwierdzić naszą strategię, w której jest nowa polityka. Wiadomo, że gdy skończymy inwestycję w Polu Stefanów, możliwości dywidendowe spółki mogą być większe niż obecne 30 proc. zysku. Ale Bogdanka ma w planie kolejne inwestycje. Staramy się o koncesje na nowe złoża, gdzie zalega 250 mln ton węgla, czyli drugie tyle, ile wynoszą nasze obecne zasoby. Tam inwestycje w eksploatację, które ruszyłyby realnie ok. 2016 r. byłyby większe niż w Stefanowie. Cały projekt powstawałby od podstaw. (Stefanów to koszt ponad 1,5 mld zł – red.).