10 milionów dolarów zamiast 100 tysięcy na rozwój projektu? Teraz jest to możliwe i to bez udziału dużych inwestorów. Crowdfunding, czyli internetowe zbiórki publiczne udowadniają, że praktycznie każdy może zdobyć pieniądze na rozwój swojego projektu i to bez wychodzenia z domu. Tylko w zeszłym roku, w ten sposób na całym świecie zebrano łącznie 1,5 miliarda dolarów.
Zaczyna się zawsze tak samo - od innowacyjnego pomysłu, którego wdrożenie trzeba sfinansować. Możliwości jest wiele, a na rynku nie brakuje instytucji, które się w tym specjalizują. Kapitał można pozyskać np. od funduszy venture capital, aniołów biznesu, poprzez kredyt bankowy, czy dotacje unijne. Podstawową przeszkodą stojącą na drodze do pozyskania pieniędzy z tych źródeł jest chociażby konieczność posiadania dobrze przygotowanego biznesplanu. Okazuję, że bez niego można się jednak obyć. Wraz z rozwojem internetu pojawił się nowy model finansowania, dzięki któremu pozyskanie funduszy może zająć dużo mniej czasu. Internetowe zbiórki publiczne (ang. crowdfunding), tylko w zeszłym roku, pozwoliły na sfinansowanie około miliona projektów na całym świecie, wynika z pierwszego raportu na temat crowdfundingu przygotowanego przez Massolution. Co więcej, przewiduje się, że w ciągu tego roku nastąpi 63 procentowy wzrost sumy funduszy pozyskanych od anonimowych internautów. Obecnie na całym świecie funkcjonują 452 serwisy, dzięki którym można pozyskać pieniądze na realizację projektu.
Co można finansować?
Generalnie, fundusze można pozyskać na dowolny cel. Choć mogłoby się wydawać, że pieniędzy poszukują głównie projekty związane z nowoczesnymi technologiami, to wcale tak nie jest. Serwisy crowdfundingowe wprowadzają nawet podział na kategorie tematyczne takie jak: moda, sztuka, jedzenie, czy projekty muzyczne, a nawet filmowe. Oczywiście finansowaniu podlegają też całe firmy, a nawet kampanie polityczne.
Istnieją 3 główne formy finansowania. – Najprostszą z nich jest oczywiście klasyczna darowizna, czyli przekazanie określonej kwoty pieniędzy na jeden z projektów. Kolejną jest możliwość odkupienia części udziałów, dzięki czemu inwestor staje się współwłaścicielem firmy lub projektu. Jednak największym zainteresowaniem cieszy się forma wynagrodzeniowa. To właśnie dzięki niej amerykański serwis Kickstarter jest tak popularny. Polega ona na sprzedaży, często jeszcze nieistniejących, produktów. W zależności od wysokości wpłaty, wspierający może otrzymać jedną lub kilka sztuk produktu – tłumaczy Szymon Gawryszczak, prezes zarządu w Agencji Rozwoju Innowacji S.A., która pracuje nad innowacyjną i jeszcze niedostępna na polskim rynku usługą pozwalającą połączyć crowdfunding z tradycyjnymi metodami pozyskiwania kapitału.
Sprzedawcy marzeń
Projekty szukające finansowania poprzez zbiórki publiczne z reguły są w fazie prototypu. Nie dysponują gotowymi liniami produkcyjnymi, które pozwoliłby na masowe ich wytwarzanie. Użytkownicy decydujący się na wsparcie ich w formie wynagrodzenia kupują, tak naprawdę, pierwsze wrażenie. – Od niego zależy to, czy projekt w ciągu określonego czasu zdobędzie fundusze na rozwój. W zeszłym roku byliśmy świadkami kilku spektakularnych sukcesów, gdy projekty zdobywały wielokrotność tego, co początkowo zakładały. Głównym czynnikiem, który decydował o powodzeniu takiej zbiórki, była doskonale przygotowana prezentacja. Twórcy pokazywali nie tylko działający prototyp, ale też jego możliwości – wyjaśnia Szymon Gawryszczak z ARI S.A. Sam produkt nie jest jednak najważniejszy. Liczy się zespół, czyli ludzie z krwi i kości, którzy za nim stoją. To oni pozwalają zdobyć zaufanie. Warto zauważyć, że próba pozyskania funduszy przez serwisy crowdfundingowe jest jednocześnie badaniem rynku i opinii o produkcie. To właśnie użytkownicy decydują o być, albo nie być pomysłu, który zrodził się w głowach kilku entuzjastów.