Mocno słabnie polski rynek jednośladów. We wrześniu zarejestrowano ich o przeszło 42 proc. mniej niż w sierpniu. Według Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego to oznaka kończącego się sezonu. – Rejestracji w ubiegłym miesiącu było mniej niż przed rokiem, podobnie jak niemal we wszystkich wcześniejszych miesiącach tego roku – informuje PZPM.
W rezultacie wyniki skumulowane liczone od stycznia wyglądają bardzo kiepsko: w przypadku zarówno nowych, jak i używanych jednośladów spadek w porównaniu z tym samym okresem sprzed roku zbliżył się do 13 proc., a w przypadku nowych nawet tę wartość przekroczył.
Słabo wygląda zwłaszcza rynek nowych motocykli. Nie takie były wcześniejsze prognozy: eksperci branży i przedstawiciele importerów zakładali na początku roku, że będzie on nieznacznie lepszy od ubiegłego. Tymczasem w samym wrześniu sprzedaż spadła w porównaniu z ubiegłym rokiem o przeszło jedną czwartą. Od stycznia zmalała o 12 proc. Przy czym wyraźnie widać, że kryzys zmusił kupujących do oszczędności: w pierwszych trzech kwartałach liczba rejestrowanych motocykli używanych okazała się pięć razy większa niż nowych.
Na polskim rynku nowych maszyn zdecydowanym liderem jest polska firma Romet Motors. W tym roku zdołała zwiększyć sprzedaż o jedną dziesiątą do prawie 1,3 tys. sztuk. Jest to zasługa umiarkowanych cen: polski motocykl można kupić za mniej niż 10 tys. zł, podczas gdy porównywalny pod względem parametrów produkcji japońskiej kosztuje nawet trzy razy więcej. Na drugim miejscu znalazła się Honda ze sprzedażą około 890 motocykli, co w porównaniu z ub. rokiem stanowi 15-proc. wzrost. Na podium zmieściła się Yamaha – prawie 600 sprzedanych maszyn, choć w tym przypadku wynik okazał się od ubiegłorocznego słabszy o przeszło jedną trzecią. W każdym razie na 10 najczęściej wybieranych marek aż siedem odnotowało spadki, w tym sześć – dwucyfrowe. Największym powodzeniem cieszą się w tym roku motocykle o małych pojemnościach, do 123 cm sześc., typu street.
Perspektywy dla rynku nie są dobre. Popyt osłabiać będą kryzys i obawa przed większymi wydatkami. A motocykl to nie samochód, nie jest produktem pierwszej potrzeby. Utożsamiany jest raczej z kosztowną zabawką. Nie znaczy to jednak, że nie ma już amatorów potężnych maszyn z cenowej półki już niezłych samochodów. Już na początku roku kilkadziesiąt osób zamówiło Hondę Gold Wing, która kosztuje ok. 130 tys. zł.