Spółki węglowe szykują się na dalszy ciąg kryzysu. Zapotrzebowanie na surowiec energetyczny może wrócić najwcześniej w połowie 2013 r., a na koksujący jeszcze później. Poza tym kopalnie muszą znaleźć chętnych na 8 mln ton niesprzedanego w 2012 r. węgla, wartego ok. 25 mld zł. A drugie tyle zapasów mają elektrownie.
– Widzimy ok. 15 mln ton zapasów węgla w kopalniach i elektrowniach, a co za tym idzie, nieciekawe propozycje cenowe energetyki. Zakładamy 12,3–12,4 mln ton wydobycia w 2013 r. i osiągnięcie założonej średniej ceny 321 zł za tonę (po 11 miesiącach tego roku było to 314 zł za tonę) – mówi „Rz" Roman Łój, prezes Katowickiego Holdingu Węglowego.
– Jak sprzedać zwały? Jak najszybciej! Bo zamrożony kapitał jest potrzebny do prowadzenia bieżącej działalności operacyjnej. Nie będzie to oczywiście łatwe przy obecnym rynku węgla w Polsce i na świecie – mówi „Rz" Bogusław Oleksy, wiceprezes Węglokoksu.
– Wiele wskazuje na to, że popyt na węgiel koksowy w najbliższym okresie będzie w dalszym ciągu malał, co jest związane z wyraźnym spowolnieniem w Europie. Przekłada się ono na sektor stalowy, a więc naszych kluczowych odbiorców. Według ostrożnych prognoz zauważalne odbicie w sektorach zużywających stal może nastąpić w III kw. 2013 r. – mówi Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej, największego w UE producenta węgla koksowego, bazy do produkcji stali.
Jednak uelastycznienie wydobycia nie jest prostą sprawą. To m.in. dlatego w 2012 r. kopalniom tak trudno było hamować z zaplanowaną produkcją, choć miały sygnały, że zapotrzebowanie na węgiel kamienny jest mniejsze. Stało się tak m.in. dlatego, że spadła produkcja energii elektrycznej w elektrowniach opalanych tym surowcem (do końca września o prawie 8 proc.) na rzecz tańszego węgla brunatnego.