Spółki z branży kolejowej ograniczają działalność. To konsekwencja braku dużych zleceń na rynku. W ubiegłym roku firmy w przetargach ogłoszonych przez PKP PLK złożyły oferty warte ok. 5 mld zł. W tym roku spółka otrzyma we wszystkich ogłoszonych przez siebie przetargach oferty o wartości ok. 4–4,1 mld zł. To o ponad 2 mld zł mniej niż w roku 2012. Sytuacja ma się poprawić dopiero w roku 2014, wraz z pojawieniem się pieniędzy na inwestycje kolejowe w ramach budżetu unijnego na lata 2014–2020. W tych latach kolej planuje zmodernizować tory za ok. 30 mld zł. To, czy uda się jej takie środki wydać, jest wątpliwe, biorąc pod uwagę doświadczenia ostatnich lat.
Firmy pod kroplówką
– Obecnie, jak wynika z naszych informacji, ogłoszonych zostało ok. dziesięciu większych przetargów na budowę o wartości ok. 400 mln zł. Kolejne duże zlecenia pojawią się w drugiej połowie 2014 r.– mówi Dariusz Blocher, prezes Budimeksu i właściciel PNI.
Spółka jest w upadłości układowej, zarządza nią zarządca wyznaczony przez sąd. – Nie startujemy w przetargach czysto kolejowych, bo nie jesteśmy w stanie ich zrealizować własnymi siłami. Będziemy się ubiegać o takie, w których prace torowe stanowią mniejszą część zakresu zamówienia – mówi Dariusz Blocher.
Budimex, który kupił PNI, w połowie 2012 r. ogłosił jej upadłość. Jednym z powodów była obecność w portfelu PNI kontraktów, których realizacja miałaby przynieść spółce stratę.
W Ferroco już były zwolnienia. – Nie będę pracował społecznie – zapowiada Zbigniew Jakubas, właściciel firmy. – W 2012 r. mieliśmy ok. 500 mln zł obrotu i zysk w granicach kilku mln zł, a muszę zainwestować swoje pieniądze. Terminowo płacę wykonawcom. Dopóki sytuacja się nie poprawi i nie wzrosną marże na realizowanych kontraktach, nie będę się angażował w kolejne projekty – zapowiada Jakubas.