Tak wynika z raportu "What Energy, Price, Growth", sporządzonego przez Roland Berger na zlecenie Central Europe Energy Partners. Dokument, który przedstawiono w trakcie konferencji GLOBSEC w Bratysławie, pokazuje różnice pomiędzy EU-15 czyli starymi członkami Unii, a EU-11 - krajami przyjętymi do Wspólnoty po 2003 roku.
Jak wynika z wyliczeń analityków, aby wypełnić założenia polityki energetycznej do roku 2020, w rozwój i modernizację, źródeł energii, sieci przesyłowych i poprawę efektywności energetycznej trzeba zainwestować 400-460 mld euro. Ekonomiści szacują, że nowe elektrownie pochłoną 100-140 mld euro, a w rozwój infrastruktury trzeba będzie zainwestować 80-100 mld euro. Poprawa efektywności energetycznej w ciągu najbliższych 7 lat miałaby pochłonąć 220 mld euro.
- Te olbrzymie kwoty w sposób nieunikniony wpłyną na cenę energii elektrycznej. Z naszych kalkulacji wynika, że takie inwestycje oznaczają wzrost cen na poziomie 5-7 eurocentów za kilowatogodzinę. Taka polityka odbije się więc 40-60 proc. wzrostem cen energii - tłumaczy Heiko Ammerman, partner w Roland Berger Strategic Consultants.
To zbyt duże obciążenie dla gospodarek państw EU-11 - piszą analitycy w raporcie. Przemysł, który jest najbardziej energochłonnym segmentem każdej gospodarki, w państwach EU-11 stanowi około 32 proc. PKB. Tymczasem w "Starej Unii" udział przemysłu w gospodarce jest niższy i wynosi około 24 proc. Ponadto gospodarki "Nowej Unii" są znacznie bardziej energochłonne. W EU-15 na każde 1000 euro wytworzonego produktu krajowego brutto zużywa się 131 kg ekwiwalentu ropy, natomiast w EU-11 poziom ten wynosi 206 kg ekwiwalentu ropy.
"Nowa Unia" ma też mniej wydajne systemy przesyłowe. Straty energii w sieci w krajach EU-11 wynoszą 9 proc., podczas gdy w EU-15 straty te wynoszą już tylko 6 proc.